środa, 26 grudnia 2012

Rozdział XI

 Rozdział XI "Poświęcenie"
 - Natsu...Gray... - wyszeptała. Do brązowych oczu nalatywały się łzy. Nie wiedziała dokładnie, czy łzy bólu, czy też szczęścia. Udało się. Nie wszystko stracone, rytuał może jeszcze zostać przerwany. Salamander zauważył ją. Ranną, cierpiącą w świetlistym kręgu, z porozrzucanymi wokół złotymi kluczami. A za nią złota brama, czekająca na kolejną część rytuału, wymagającą poświęcenia. To tylko podrasowało w nim gniew. Mistrz nie czekał długo. Kiwnął głową do swoich podwładnych, którzy rzucili się na dwójkę pozostałych Magów. Amanda nabrała do ust powietrza, a następnie wydała z siebie przeraźliwy krzyk, w kierunku Gray'a. Lodowy Mag został odepchnięty do tyłu, wyrzucony z pomieszczenia. Obił się o ścianę, widząc, jak Mag Snów zmierza w jego kierunku, z krążącymi za nim zjawami. Ale nie dał się tak łatwo.
 - Lodowe Tworzenie: Lanca! - w kierunku Amandy poszybowało kilkanaście lodowych lanc. Dziewczynce udało się uniknąć większość z nich, jednak pozostało jeszcze kilka mniejszych, które trafiły w nią, powodując drobne rany na policzku i niszcząc prawy rękaw sukni. Odskoczyła na bok, podtrzymując się ręką, by nie upaść.
 - Dusza Zjawy: Qui Shen! - z ziemi wypełzł kolejny duch. Tym razem znacznie większy od poprzednich, w czarnej, podartej szacie, spod którego kaptura widać było świecące czerwonym blaskiem, okrągłe oczy. Zjawa wleciała prosto do serca Amandy, która fizycznie zaczęła się do niej upodabniać. Jasnozielone oczy przybrały czerwoną barwę, kruczoczarne włosy stały się dłuższe za pas, zaś paznokcie stały się dłuższe i ostrzejsze. Karnacja, biała, jak ściana, została porośnięta czarnymi żyłami. Wyglądała teraz, jak demon. Uniosła się w chmurze czarnego dymu. - Giń! - ruszyła do przodu w zaskakującym tempie. Gray utworzył z lodu tarczę, odbijając tym samym atak. Amanda w swojej demonicznej formie upadła na ziemię, co jednak nie przyniosło jej żadnych obrażeń.
 - Gray!
Na dość szeroki korytarz, służący obecnie za pole bitwy weszła Mirajane. Jej wzrok padł na podnoszącego się Mrocznego Maga. Nie czekając chwili dłużej, zdecydowała się użyć swoich mocy - których przez dłuższy czas używać nie mogła. Odtworzyła je dopiero, gdy na granicy śmierci był jej brat.
 - Dusza Szatana! - na oczach wszystkich, Mira zaczęła się przemieniać. Wyrosły jej czarne, jak smoła skrzydła oraz ogon. Kolejny błysk światła przemienił ją na dobre. Teraz, w łuskopodobnym kombinezonie, z oczami wpatrującymi się z żądzą walki w Amandę i widoczną potęgą, była gotowa do walki. Za nią przystanęła Erza, w Zbroi Porannej Gwiazdy, trzymając w dłoniach dwa miecze i dwójka innych ludzi. Gray ze zdziwieniem rozpoznał w nich Jellal'a i Ultear. - Nie ma czasu na pytania, idź! - posłusznie wysłuchał polecenia Mirajane i czym prędzej zaczął biec w kierunku głównej komnaty.
~ * ~
Levy i Freed próbowali rozpracować "trzecią osobę" - niestety, nic to nie dawało. Nie wiedzieli nawet, czy warto wciąż szukać. Niebieskowłosa zamknęła już czarną książkę, zabraną z biblioteki, gdy nagle...wyleciała z niej kartka. Wyglądająca na starą, pognieciona, z napisanymi wykrzywionym pismem słowami. Levy podniosła ją, odczytując słowa.
 - Zapisane w innym języku...możesz to przetłumaczyć? - zielonowłosy bez słowa zabrał kartkę, tworząc przed nią fioletowe runy. Układały się w trzy krótkie zdania, a choć krótkie, znaczyły wiele. Bo były to trzy osoby, potrzebne do odtworzenia bramy.
Mag Snów. 
Mag Gwiezdnych Duchów.
Zeref.
Spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Musieli teraz dojść do siedziby i powiedzieć wszystkim o Zerefie...jeżeli nie jest za późno.
~ * ~
Meredy i Juvia biegły ciemnym korytarzem lochów. Podczas, gdy reszta niezależnych Magów, Erza i Mirajane wyruszyły poszukać Gray'a, one musiały znaleźć innych uwięzionych, jeżeli tacy byli. Nie wiadomo, czy ta tawerna, wraz z podziemiami wytrzyma walkę, a przecież nie pozostawią na śmierć masy niewinnych. Na szczęście, cele świeciły pustkami - większość była tak zakurzona, jakby nikt ich nie odwiedzał od lat. Miały już zawrócić, gdy pewna osoba zagrodziła im drogę.
 - Myślicie, że tak łatwo się mnie pozbędziecie? - kobieta prychnęła z pogardą, odrzucając głowę do tyłu i zrzucając kaptur. Mara, choć posiadała już pełno ran, wciąż trzymała się na siłach. Zwłaszcza w starciu z tak łatwym celem. - No proszę...atakujcie. Twój ruch. - uśmiechnęła się szeroko, opuszczając ręce na dół. Nie miała już lewej dłoni, za którą służyła wcześniej krew. Łatwo było ją zaatakować, bezbronną, samą oddającą się w ich ręce...Meredy nie wyczuła najwyraźniej podstępu.
 - Maguilty Sodom! - w powietrzu zawisły oświetlone błękitną poświatą ostrza. Wszystkie miały polecieć w kierunku Mary...ale tego nie zrobiły. Wciąż się utrzymywały, Meredy używała magii, lecz nie z własnej woli. Poczuła, jak jakaś nienaturalna siła przejmuje nad jej ciałem kontrolę. - Co...Ty...
 - Magia Krwi, nie wiedziałaś? - zaśmiała się psychicznie, wysuwając do przodu drżące dłonie. Wciąż szczerzyła się do przeciwniczek, tym razem zwróciła się bezpośrednio do Juvii. - Widzisz, siostrzyczko? Nie tylko woda jest potężna, krew może znacznie więcej. Walcz! - Meredy, pod władzą starszej Lockser, zszokowana, wycelowała miecze w Juvię. Czarodziejka wody utworzyła Wodną Kopułę, chroniąc tym samym siebie przed atakiem.
 - Ona jest Twoją siostrą!? - zdziwiona Meredy, tworzyła kolejne ostrza, uderzając w kopułę, która z czasem rozpłynęła się. Juvia nie odpowiedziała. Z pomocą Wodnej Siły uniosła opadłą wodę do góry i uderzyła ją z całej siły w córkę Ultear. Mara tylko napawała się odnoszonym zwycięstwem.
 - Nie macie ze mną szans...najmniejszych. - wyginając swoją jedyną dłoń, zmusiła Meredy do utworzenia dwóch sztyletów.
~ * ~
Kilka kilometrów korytarzy dalej, wciąż toczyła się walka czwórki Magów z Amandą. A właściwie, już dawno się skończyła. Dziewczynka, opuszczona przez swoje moce, upadła nieprzytomna na ziemię. Mirajane i Erza przeszły do swoich normalnych form. Walka, choć krótka, pozostawiła po sobie pewne żniwo. Ściany, zniszczone, przemieniły się w bardziej niekształtne wersje przejść. Jellal i Ultear przyjrzeli się Amandzie.
 - Zwerbowali ją bardzo młodą...tak, jak ja kiedyś Meredy... - szepnęła Ul, bardziej do siebie, niż do reszty. Wzruszyła ramionami, wracając do reszty. - Wracajmy do Bramy. Miejmy nadzieję, że Natsu już... - przerwała, widząc dwójkę biegnących ku nim Magów. Freed oraz Levy, trzymająca dziwną kartkę.
 - Wiemy, kto jest trzeci! - zawołała, pokazując informację w starożytnym języku - To...Zeref. - na jej słowa Jellal i Ultear zastygli. Zeref? Osoba, która im obu praktycznie przyćmiła życie kilka lat temu. Jellal zmierzał do jego wskrzeszenia, zaś Ul - to jego mocy, podobnie jak reszta dawnego Grimore Heart. Amanda otworzyła oczy. Więc już o niej zapomnieli...wykorzystała to zatem, jako szansę. Musiała ochronić Marę, czuła, że dzieje się z nią coś złego...
~ * ~
Walka wciąż trwała. Mara, stojąc przed pojedynkującymi się "marionetkami", obserwowała walkę z radością. Meredy i Juvia były już doszczętnie wykończone. Każda miała jakieś mniejsze lub większe obrażenia. Nie były nawet zdolne, by walczyć. Dziewczyny, jakby przez myśli obmyśliły plan. W pewnej chwili, Juvia - zamiast obronić się przed lecącym w jej stronę ostrzem - chwyciła je, powodując drobną ranę w okolicach żył. Wiedziała, że taka broń potrafi przeciąć nawet ciało zrobione z cieczy, a Mara nie będzie mogła się przed nim obronić. Niebieskowłosa rzuciła się na siostrę, zamachnęła się, by zadać ostatni cios, ale nic nie zrobiła. Upuściła po prostu sztylet. Meredy upadła na ziemię, bez sił, zaś ona uklękła. Z niebieskich oczu popłynęły łzy, a w Marze coś pękło. Odsunęła się dwa kroki do tyłu.
 - Ty...mnie nie zabiłaś... - powiedziała spokojnie, a nie krzykliwie, jak to mówiła wcześniej. Juvia spojrzała na nią z dołu. Zacisnęła usta w cienką kreskę, mrużąc pełne łez oczy. - Miałaś szansę...ale mnie nie zabiłaś. - powtórzyła niepewnie. Locksar wstała, ocierając dłonią policzki.
 - Juvia nie zabije kogoś, kto należy do jej rodziny... - załkała, a następnie w nagłym odruchu przytuliła siostrę. Mara także zaczęła płakać. Odsunęła się od młodszej, spuszczając wzrok na ziemię.
 - Uciekaj... - rzekła cicho i powoli - Zabierz swoich przyjaciół i uciekajcie. Dla mnie nie ma już ratunku...Zło ma mnie w garści.
 - Nie mów tak... - odpowiedziała natychmiastowo Juvia, już normalnym tonem. Choć łzy wciąż ją piekły. - W każdym jest odrobina dobra...Juvia też była na złej drodze. Ale Juvia z niej zeszła. Ty też możesz. - uśmiechnęła się pocieszająco. Mara odwzajemniła ten gest, lecz szybko znów się zasmuciła. Jej prawe oko zaświeciło.
 - Nie. Nie ma dla mnie ratunku...
 - Mara?
Odwróciła się nagle w kierunku stojącej za nią, dopiero co przybyłej Amandy. Uśmiechnęła się w psychodeliczny sposób, używając na niej Magii Krwi. Dziewczynka uniosła się z przerażeniem do góry. Juvia chciała zareagować, ale nie zdążyła. Z kręgosłupa Amandy dało się wysłuchać trzask...i upadła na ziemię. Nie ruszała się. Mara zniknęła, wraz z ciałem dziecka.
~ * ~
 - Czyżbyś chciał się zrewanżować? - w czasie, gdy wszyscy walczyli, Seamus i Natsu mieli stoczyć swoje kolejne starcie. Smoczy Zabójca mógł zrobić teraz wszystko - byle by Lucy nie cierpiała. Krew go zalewała, gdy patrzył, jak leżała tam, w tym kręgu...cierpiała.
 - Zapłacicie za to...Błyszczące Płomienie Ognistego Smoka! - mistrz gildii i Elyon, skulona pod nim przyglądali się walce. W dłoniach Salamandra pojawiły się dwa płomienie, złączone utworzyły ogromną kulę, która wybuchła. Mimo to, nie spowodowała żadnych szkód. Brama wciąż tam była. Seamus uchronił siebie oraz mistrza z pomocą utworzonych duplikatów tarcz iluzji. Pomieszczenie nawet nie zadrgało, ucierpiały jedynie Lucy - obijająca się o "ścianki" kręgu - i Elyon, odepchnięta do bramy. Poleciała prosto na nieprzytomnego młodzieńca, Zeref'a. Nikt jednak nie zwracał na niego uwagi, jakby w ogóle nie istniał. Natsu dyszał ze zmęczenia, lecz się nie poddawał.
 - Iluzjonistyczne ostrza! - w kierunku Salamandra poleciało dziesięć niewielkich ostrzy - każdy go trafił. Zachwiał się, ale nie upadł. Słyszał kroki - ktoś tu nadbiegał. Nie potrzebował pomocy. Choć krwawił, był w stanie wykonać to jedno zaklęcie...
 - Szkarłatny Lotos: Przenikające Ogniste Ostrze! - tworząc potężne, ogniste spirale, trafił w przeciwnika. Seamus, zaskoczony jego potęgą, zamrugał kilka razy. Chciał już atakować, gdy nagle Lucy wydała z siebie jęk. Krzyk. Krzyk pełen bólu. Natsu wypowiedział szeptem jej imię. Chciał do niej podszedł, przytulić ją, pocieszyć...ale nie mógł. Dziwna bariera "chroniła ją". Sama Heartfilia czuła ból. Nie tylko fizyczny, ale też psychiczny. Widziała je. Wszystkie, zebrane z nią Gwiezdne Duchy, które cierpiały. Bo przebywała w kręgu, z którego nie mogła wyjść. Nie chciała, by cierpiały...a istniało jednak jakieś wyjście. Otworzyła wcześniej mocno zaciśnięte oczy. Miały złoty blask. Uniosła się do góry, jak wcześniej Amanda, a wraz z nią - klucze, pogłębiające swoje światło. Ułożyły się wokół niej w podobny krąg.

Dwanaście jednoczesnych strzałów w złotą bramę utworzyło gwieździsty blask. Brama odpieczętowała się. Mistrz Torpid Nightmare zaśmiał się triumfalnie, podchodząc do łuku. Na jego środku otworzyła się konstelacja Wszechświata. Lucy zniknęła. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 - Ej...czy Ty przypadkiem nie ukradłeś mojego rozdziału? 
 - Eee...szczegóły nie ważne.

I tak oto po świątecznym rozdziale pora na ciąg dalszy fabularnych wydarzeń - jak wam się udała Wigilia i Boże Narodzenie, swoją drogą? :-) U mnie było w porządku, wiele błyskotek fajnych rzeczy się trafiło. ^^ Niestety magia świąt powoli wygasa, teraz pozostaje tylko Sylwester i Nowy Rok, po czym zaciągnięcie siłą do tego więzienia na dwa tygodnie, by dostać dwa tygodnie wolności. Powinnam wytrzymać...hmmm...
Pogoda niestety nie dopisuje, przynajmniej u mnie zamiast śniegu (który jeszcze w niedzielę sypał, jak nigdy) jest letnio-jesienna atmosfera. :/ 

Nowy rozdział pojawi się w najbliższym czasie, wcześniej postaram się o napisanie sylwestrowego specjału. Nie obiecuję jednak, że się uda - w Sylwestra zamierzam spędzić jakoś inaczej czas (jeżeli się uda...), a to daje mi kilka dni na spisanie rozdziału. Zacznę dzisiaj...chyba. Najpierw chcę dokończyć pisanie piętnastki, która nie wiadomo, kiedy zostanie opublikowana. :P 

Goodnight! 

sobota, 22 grudnia 2012

"Gwiazdkowy prezent dla Natsu"

ZANIM PRZECZYTASZ...
~ ...wiedz, że akcja z rozdziałów specjalnych nie jest ściśle związana z główną fabułą moich opowiadań,
 ~ ...akcja dzieje się mniej-więcej przed Acnologią, a co najważniejsze - przed egzaminem na Tenrou (manga / anime) i siedmioletnią przerwą,
~ ...jeżeli dotrzesz do końca bez cienia złości, jesteś CZARODZIEJEM,
~ ...większość postaci naprawdę losowałam (dowiecie się w opowiadaniu, co mam na myśli), kilka zaś sama dobierałam. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Śnieg sypał nad Mangolią od kilku dni - idealna, świąteczna atmosfera. Drzewa i budynki, nawet molo i statki na lodowatej wodzie - wszystko było ozdobione najróżniejszymi ozdobami i światełkami. Najbardziej jednak lśnił kamienny, kilkupiętrowy budynek, na którego szczycie widniało pomarańczowe godło - z wróżkopodobnym znakiem. Fairy Tail, najpotężniejsza gildia w królestwie Fiore. Słynąca nie tylko z bohaterskich czynów, ale też i wielu wypadków, nie koniecznie wywołanych w złej wierze...to po prostu przypadki, bo z tą grupą wszystko jest możliwe.

Blondwłosa siedemnastolatka przeciskała się przez gromkie tłumy na ulicach miasta, próbując jednocześnie przytrzymać dwie, zapełnione po brzegi torby z zakupami i nie poślizgnąć się po drodze, przez "pamiątki" po mrozie. Wigilia zbliżała się wielkimi krokami, a ona nawet nie przystroiła swojego pokoju, nie ma choinki...Od dawna nie miała prawdziwych świąt. Ostatnie takie miały miejsce...Przystanęła na moment, nie zważając na marudzących o brak miejsca przechodniów. Myślami wróciła do wspomnień sprzed dobrych siedmiu lat...może nawet i więcej. Bo kiedy jej mama umarła, ojciec pogrążył się w pracy i nie zważał na rodzinę. A wciąż, jakby to było wczoraj, pamiętała tą wielką jadalnię - ze stołem, pełnym przeróżnych potraw i wielką, świecącą choinką. Mała ona siedziała pod nią, próbując wyszukać w stosie prezentów paczki ze swoim imieniem. Gdy jej się nie udawało, zaniosła się płaczem - rodzice ją uspokoili i pomogli szukać. Uśmiechnęła się na tą myśl, ocierając nadpływającą łzę.

Wróciła do rzeczywistości - przez to, że tak nagle zatrzymała się na śliskim chodniku, parę osób zdążyło zaliczyć bliskie spotkanie z ziemią, wyklinając czarodziejkę. Zaczęła wszystkich na szybko przepraszać, nerwowo skręcając w boczną uliczkę i dochodząc do budynków mieszkalnych. Pchnęła plecami drewniane drzwiczki, w ten sam sposób je zamykając. Na moment odłożyła torby z zakupami na ziemię, by móc włączyć światło. Rozległo się krótkie kliknięcie, po którym na nowo podniosła potrzebne przedmioty, kierując się ku niewielkiej kuchni. Tam także panowały ciemności - jedyne światło dawały kolorowe lampki w blokach na przeciwko. Dostrzegając blat, położyła na nim wszystko i zaczęła zdejmować kremowy płaszcz, wraz z czerwonym szalem i rękawiczkami. Odsłoniła przy tym różowy symbol Fairy Tail. Zadowolona ze swojego "wyczynu" - bo w końcu musiała się postarać, by w jednym kawałku dojść do domu, w tłumie chętnych na świąteczne zakupy - zapaliła kolejną lampkę. Dobry humor dość szybko ją opuścił, gdy dostrzegła leżącego na podłodze, różowowłosego chłopaka, w jej wieku. Spał, a obok niego leżały dwie "rzeczy" - niebieski kot, równie zmęczony oraz resztki po zawartości szeroko otwartej lodówki.
 - Co Ty robisz w moim domu!? - jej wrzask wystarczył, by wybudzić obie postaci. Salamander niemrawo wstał, rozglądając się na boki i drapiąc po głowie. Zaśmiał się na widok Lucy, ukazując kły, charakterystyczne dla posiadaczy jego magii. Happy zaczął wymachiwać łapką przez sen, majacząc jakieś słowa.
 - Ry...bko, chodź do mnie...nie uciekaj, rybko! - ten widok rozczulił nieco podirytowaną Heartfilię. Zachichotała cicho, zakrywając usta dłonią. Powróciła jednak do rzeczywistości, karalnym spojrzeniem mierząc obu nieproszonych gości.
 - Na czym to... - zaczęła, na pozór spokojnie, odkładając płaszcz i szal na blat stołu. Westchnęła, by wymierzyć krzyk. Natychmiastowo zrobiła się czerwona na twarzy. - Co wy robiliście w moim domu!? I jak się tu dostaliście, przecież drzwi były zamknięte!
 - Ale okno otwarte. - dodał Happy, najwyraźniej już ożywiony. Latał dookoła, ukazując magiczne skrzydła. Lucy zaczęła przez moment drżeć, szeptem licząc do dziesięciu...ale to nie pomagało. I już miała rzucić kolejne złośliwości do przyjaciół, gdy Dragnell wybudził się z transu, by wytłumaczyć swój powód włamania.
 - Na początek, chcemy spytać...po co Ci to? - i nie czekając na odpowiedź, chwycił za torby, pełne ozdób świątecznych, jak i składników, otwierając okno i wyrzucając je na zewnątrz. Lucy wrzasnęła rozpaczliwie, podbiegając do parapetu i wyglądając na widok z góry. Mróz łaskotał ją po policzkach, by przerodzić się w pieczenie, a ona i tak, jak zahipnotyzowana, przyglądała się leżącym na drodze, zbitym bombkom, odlatującym serpentynom i porozrzucanemu jedzeniu. I cały jej trud poszedł na marne.
 - Myśleliśmy, że będziesz spędzać święta w gildii, jak reszta. - wtrącił Happy, na co Lucy zareagowała zdziwieniem. Zamknęła powoli okno, wzruszając ramionami.
 - Nie wiedziałam nawet, że w gildii urządzacie święta. - oznajmiła. Czuła, że zabrzmiało to nieco...dziwnie? Uderzyła się dłonią w czoło. Jak mogła myśleć, że Fairy Tail nie spędza wspólnie świąt!? Chociaż...każdy członek miał swoje życie, nie musiał przecież w Wigilię przesiadywać przy barze, upijając się do nieprzytomności i walcząc. A nie chcąc niezręcznej ciszy, wymyśliła na szybko jakiś temat. - A jak je...spędzacie?
 - Cóż, przede wszystkim losujemy, kto komu daje prezent. - zaczął Happy, nerwowo się śmiejąc i turlając na stole - Natsu w zeszłym roku naprawdę się popisał... - w odpowiedzi, Salamander prychnął, podmuchując kosmyk włosów na bok i krzyżując ręce.
 - Wolisz nie wiedzieć, co tam się działo. - oznajmił, podnosząc płaszcz Lucy i rzucając go dziewczynie - Jeżeli chcesz brać w tym udział, powinniśmy jak najszybciej udać się do gildii. - poprawił biały szal zrobiony z łusek, a następnie złapał Lucy za rękę i czym prędzej pobiegł w kierunku siedziby.
~ * ~
Fairy Tail tętniło dzisiaj życiem bardziej, niż zwykle - każdy obecny teraz w kwaterze wydawał się podekscytowany, niektórzy nawet zniecierpliwieni. Do tej drugiej grupy należała właśnie Lucy - pierwszy raz spędzała okres świąt z Wróżkami, zastanawiała się, czy w tym czasie wszyscy byli nadzwyczajnie spokojni, czy też wręcz przeciwnie - nie zważając na okazję, kontynuowali bójki i obracanie miasta w ruinę. Przysiadła się do stolika, przy którym znajdowała się większa część damskiego grona gildii. Natsu i Gray jak zwykle walczyli na środku sali, zatem nie mogła na nich liczyć. A wśród owej grupy znajdowała się przede wszystkim Erza - jak zwykle w swojej nieodłącznej zbroi, delektując się truskawkowym ciastem. Jej ulubionym, którego tknięcie przez inną osobę, niż ona grozi poważnymi konsekwencjami. Obok ustanowiła się Cana, w jednej dłoni trzymając rękojeść kufla pełnego alkoholu, a w drugiej talię bogato zdobionych kart. Juvia, radośnie przyglądając się "paniczowi Gray'owi", kibicowała mu, co cała reszta starała się ignorować. Nie zabrakło także skulonej Wendy i Levy, która jako pierwsza rzuciła się do powitania.
 - Widzę, że jednak postanowiłaś spędzić święta w gildii. - zaczęła Tytania, przerywając powitanie przyjaciółek. Lucy tylko przytaknęła, rozglądając się dookoła. Nie licząc pojedynku Magów, wszystko było spokojniejsze. Rodzeństwo Strauss: Mirajane, Elfman i Lisanna, pracowali za barem przy czymś. Męski członek rodziny miał w rękach szklaną pulę - zapewne przygotowywali losowanie. Dość szybko w kuli tej zjawiły się usztywnione kartki, we wszystkich kolorach tęczy z imionami wszystkich członków gildii.  
 - Jak myślicie, kogo wylosujecie w tym roku? - spytała Cana, uśmiechając się chciwie i obracając w dłoni fioletową kartę. Jakby sama się prosiła o robienie wróżb. Lucy już chciała poprosić o jedną, gdy ciemnowłosa schowała całą talię do kieszeni. - Wykluczone. To jest, niestety, ten czas, gdy Mistrz zabrania używania wróżb i innych sposobów na poznanie tego, kogo się dostanie.
 - Oby Juvia trafiła na panicza Gray'a... - szepnęła, z maślanymi oczami przyglądając się obiektowi westchnień. Erza mruknęła coś pod nosem, posyłając ciepły wyraz twarzy blondwłosej przyjaciółce.
 - Nie będzie tak źle...miejmy nadzieję... - choć mówiła pewnie, Heartfilia przeczuwała, że coś będzie nie tak. Prędzej, czy później, piękne święta zmienią się w ruinę. Rozmowę przerwało wołanie mistrza gildii. Makarov'a. Wszyscy posłusznie odwrócili ku niemu swe spojrzenia, czekając na przemowę. Mirajane i Lisanna stały za nim cierpliwie, podczas gdy Elfman - także znajdujący się w tym gronie - zniecierpliwiony czekał na sedno tej scenki.
 - Wiecie zapewne... - zaczął, odchrząkując i przystając na wysokim stoliku, postawionym przez jednego z obecnych - ...że za kilka dni rozpocznie się święto uwielbiane przez nas wszystkich. Wigilia. I jak co roku, każdy z was losuje, komu zrobi ten zaszczyt i nie pozwoli, by spędził ten dzień w samotności. Zatem...ustawcie się ładnie w kolejkę i... - nie zdążył, gdyż większość Wróżek, jak wściekła, rzuciła się na kulę z imionami, co ostatecznie doprowadziło do kolejnych walk - ...nie ważne. - Makarov zszedł ze stołka, udając się do swojego gabinetu. Erza kiwnęła głową, jakby sama do siebie, przywołując Zbroję Niebiańskiego Koła.
 - Zamknąć się! - wrzasnęła, sprawiając, że wszyscy stanęli w bez ruchu. Także Ci "wychowani", którzy czekali, aż tłum się zmniejszy. I nagle każdy stał w dość długiej kolejce, na przodzie której ustanowiła się Tytania. Już w normalnej zbroi, sięgnęła po ciemnoróżową kartkę, ze złotymi zdobieniami. W tym samym kolorze napisane było imię "Mirajane". Erza nie miała przeciwko temu nic...nie licząc ich relacji z dzieciństwa, które nie należały do najlepszych. Westchnęła rezygnacyjnie, odchodząc z kolejki. Następna była właśnie Mira, jak zawsze pogodna, nie zważając na to, że wylosowała ją jej dawna rywalka. Sięgnęła po seledynową karteczkę, z imieniem Freed'a. Zarumieniła się lekko, odchodząc z powrotem do baru, choć nikt nawet nie zwrócił na to uwagi. Lisanna i Elfman byli kolejni - im przypadli Bickslow oraz Evergreen, ku załamaniu tego drugiego. W końcu do puli doszli Lucy, Natsu i Gray. Owa trójka długo stała nad kulą, powodując tym samym niechęć i ostatecznie wyjście większości.
 - A co, jeżeli trafię na...na przykład na Erzę? - spytała cicho blondwłosa, przełykając w przestrachu ślinę. Lubiła Tytanię, ale sam widok skutków tego, co się stanie, jeżeli nie trafi z prezentem, wystarczająco ją odstraszały.
 - Spokojnie, nie będzie tak źle. Inni jakoś przeżyli, to Ty też. - uspokoił ją Mag Lodu, odskakując jednak od grona na widok zniknięcia jego białej koszuli, którą jeszcze minutę temu miał na sobie. Dodatkowo jego słowa pobudziły zazdrość stojącej za nimi Juvii - Deszczowa Kobieta wepchała się przed nich wyjmując na szybko jasnoniebieską kartkę i odbiegając od towarzystwa, cała czerwona na twarzy. Można się zatem domyślać, na kogo trafiła. Przyjaciele obserwowali to dziwne zjawisko przez moment, by wrócić w końcu do rozmowy. - Jak już mówiłem... - kontynuował, wzruszając ramionami i sięgając do środka - ...nie ma się czego oba-ba-ba-ba... - jak zahipnotyzowany, ze strachem wpatrywał się w bordową etykietkę z imieniem "Erza". Natsu zaśmiał się figlarnie.
 - Lodówka się chyba zacięła.
 - Coś Ty powiedział, Przepalona Zapałko!? - pobudził się na nowo, stając w gotowości do walki.
 - To, co słyszałeś, Lodowy Zboczeńcu!
  - I znowu się zaczyna... - Lucy niepewnie sięgnęła po pomarańczową kartkę z imieniem Salamandra. Może nie będzie tak źle i jakoś przeżyję... pomyślała, dostrzegając podchodzącą do niej Wendy. - Losowałaś już? - dziewczynka przytaknęła, ukazując wizytówkę Cany w fioletowej barwie. Lucy uśmiechnęła się, wyglądając za okno. - Chyba powinnam już wracać, robi się późno, a... - i nagle przypomniała sobie o incydencie z mieszkania. Kiedy to Natsu wyrzucił wszystkie jej zakupy przez okno. I teraz leżały tam, na przejściu, a gospodyni mogła wszystko zauważyć. Biegiem ruszyła do wyjścia.
~ * ~
Dni do Wigilii mijały w zadziwiająco szybkim tempie. Lucy nie dostrzegła nawet, kiedy upłynął tydzień od losowania partnerów. A ona wciąż nie miała nic dla Natsu. Bo co taki ktoś, jak on mógłby chcieć!? Rybkę dla Happy'ego? Przechowywacz do ognia, jakby nagle stał się głodny!? Czarodziejka złapała się za głowę, nerwowo szukając rozwiązania - nie zwróciła uwagi na członków Fairy Tail, próbujących wciągnąć do środka gigantycznych rozmiarów świerk, który zapewne miał być ich choinką. Jedyne, co w tej sytuacji zrobiła, to ominęła przez niewielką szparę ową przeszkodę i nieprzytomnie zmierzyła wnętrze budynku. Dół sceny, bar, ściany oraz stoliki przyozdabiane były lampkami podobnymi do tych na dachach oraz świecącymi łańcuchami. Na środku podłogi kręciły się siostry Strauss, Elfman zachęcony jakimś "cudem" do pomocy oraz Mistrz Makarov. Obiektem ich zainteresowania było pudło z dekoracjami choinkowymi, wraz ze złotą, błyszczącą gwiazdą na czele. Happy, używając swoich skrzydeł, próbował unieść ją do góry, co przyniosło niewielki efekt - nie byłby w stanie unieść dość ciężkiej ozdóbki na czubek drzewa, co nieco zadziwiło Lucy - myślała, że skoro potrafi unieść każdego człowieka, to z ozdóbkami nie będzie miał większego problemu. Gdzieś tam dostrzegła óczące się Wendy i Carlę, które już któryś raz z rzędu proponowały pomoc, znowu spotkały się z odmową. 
 - Tak jest każdego roku. - podskoczyła, gdy ujrzała stojących obok Biscę i Alzack'a. Wiedziała, że wylosowali siebie nawzajem, a to, że spędzają przedświąteczny czas w własnym towarzystwie, było kolejną szokującą rzeczą dzisiejszego poranka. - Happy łudzi się, że przeniesie tą gwiazdę na szczyt, choć zawsze jest tak samo. - dodał Alzack. 
 - Więc każdego roku macie takie wielkie choinki? - zapytała z zażenowaniem Lucy, wskazując na Wakabę i Macao, którzy w tle bijących się Natsu i Gray'a ciągnęli za sobą "drzewko". Nie wiadomo, jakby się starali, ono i tak nie dochodziło nawet do połowy. 
 - Co roku...ten sam problem... - zielonowłosa wzruszyła ramionami, odchodząc z przyjacielem do reszty. Lucy przystanęła na jednym stole, opierając brodę o zaciśniętą pięść i krzyżując ręce. Został tylko jeden dzień do Wigilii. Pewnie wszyscy już coś dla kogoś mają, tylko ona droczy się z tym, co może dać różowowłosemu Magowi. Znała go tak długo, a wciąż nic jej...podniosła wzrok na walczących. To Natsu przerwał codzienną bójkę z zadziwionym Gray'em, ślepo wgapiając czarne ślepia w Lucy. I nagle...wybiegł w pośpiechu z gildii, wpychając się w szybkim tempie przez szparę w drzwiach. Macao i Wakaba tylko się zachwiali, o mało nie cofając się z choinką w miejsce startu ich marnych prób wsadzenia roślinki do środka. Sytuacja powtórzyła się w momencie przelatywania Happy'ego za swoim właścicielem. Nie zdążyli się pozbierać, a już Gray powtórzył tę czynność, przez co jedni z najstarszych Magów w Fairy Tail zostali odepchnięci do tyłu. Leżąc tak obok siebie, zorientowali się, w jakiej są pozycji i czym prędzej zaczęli wstawać...co przeszkodziła im lecąca prosto na nich z góry choinka. Większość świadków wpatrywała się w przygniecionych przez świerk kolegów, niektórzy nawet próbowali go podnieść, by ich ocalić. Jedynie Lucy, jakby nigdy nic, wyszła z budynku, obserwując trójkę, ścigającą się już w mieście. 
 - I co on by takiego mógł dostać? - powtórzyła po raz kolejny, zawracając.
~ * ~ 
Salamander biegł najszybciej, jak potrafił, odwracając głowę do tyłu, by sprawdzić, czy aby nikt go nie goni. Mylił się - nad jego głową latał Happy, a Mag o ciemnych włosach deptał mu po piętach, w końcu chwytając za biały szalik Smoczego Zabójcy.
 - Odbiło Ci, czy jak, Płomyczku!? - jak zwykle, kolejna seria obraz doprowadziła do krótkiego pojedynku na pięści, znowu przerwanego przez Natsu. Zaczął biegać dookoła "kumpla", piszcząc, jak mała dziewczynka. Było to tak dziwne i do niego niepodobne, że Gray przycisnął dłoń do swojej twarzy. Happy szepnął tylko zmartwionym głosem imię swojego właściciela.
 - Prezent! - wrzasnął nagle, zatrzymując bieg i wyrywając sobie dwie garście włosów z głowy, choć różnicy zbyt wielkiej nie było - Nie kupiłem jeszcze Lucy prezentu! - dokończył jeszcze głośniej, prosto w twarz Maga Lodu, opluwając go tym samym. Otarł twarz o rękaw nałożonej przed chwilą koszuli, nie komentując tego zachowania i...po prostu odchodząc. - Hej! Dokąd idziesz, Miętówko!? - wpierw rzucił się do biegu, lecz jego zapał ostudziły wołania jakiegoś starca za nim. Odwrócił się, by ujrzeć mężczyznę o posiwiałych, długich włosach i wąsach w podobnym stanie. Wyglądał na czarodzieja z mitów, w ciemnozielonym kapeluszu i szacie. Na ramionach narzuconą miał jasnobrązową chustę, a wokół niego stało stoisko, z różnymi eliksirami i błyskotkami. miechnął się do Natsu, zachęcającą dłonią prowadząc go do niego. Mag nieświadomy tego, co go może spotkać, stanął na wprost granatowej ścianki ze złotymi naszyjnikami, pierścieniami i bransoletami, o różnych kamieniach. Najbardziej go urzekł jednak medalion, lśniący w blasku zimowego słońca, z rubinem, ułożonym na kształt smoka. 
 - Ile kosztuje ten? - wskazał na owy przedmiot. Czarodziej-sprzedawca podniósł go i obrócił w dłoniach, znowu się uśmiechając i unosząc brwi
 - Niech zgadnę, dla narzeczonej na święta? - Natsu chciał się sprzeciwić tym słowom, jednak nie zdążył, bo mężczyzna kontynuował - To będzie jakieś...dziewięć tysięcy kryształów.
 - Ile!? - niczym zamieniony w kamień, stanął na przeciwko starca, czekającego na zapłatę. Happy, towarzyszący mu przez cały ten czas, chwycił chłopaka w pasie, wybełkotał coś do rozmówcy na szybko, a następnie odleciał z przyjacielem w kierunku ich chatki.
~ * ~
Kilka godzin później, główna sala gildii wyglądała zupełnie inaczej, niż nad ranem. Tym razem środek - zamiast wielkiego pudła z dekoracjami - zdobiła okazale zdobiona choinka. Jedynym problemem wydawało się być postawienie na jej czubku gwiazdy, z czym męczyli się Elfman, Alzack i drużyna Gromowładnych Bogów. Wendy próbowała nieco poprawić stan Wakaby i Macao, przy którym to klęczał jego syn, pięcioletni Romeo. Byli trochę poobijani po bliskim spotkaniu ze świerkiem...choć trochę, to mało powiedziane. Leżeli pod ścianą, sini i w postrzępionych ubraniach. Świąteczny cud był taki, że nie zaznali gorszych obrażeń...Choć takowe powinny mieć miejsce nazajutrz. Lucy siedziała przy barze, obracając wokół palca srebrny pierścionek. Obok był Gray, nerwowo popijający jakiś tunek. On miał jeszcze gorszy problem od niej - bowiem padło na Erzę, a z taką, to jeszcze większy problem, niż z Natsu. Chociaż najbardziej uszczęśliwiłby ją dożywotni zapas ciasta truskawkowego. 
 - To losowanie jest bez sensu... - stwierdził, biorąc jeden, głęboki łyk i odkładając z hukiem kufel na blat. Blondwłosa czarodziejka wzruszyła ramionami. Mirajane, przysłuchując się rozmowie, podała jej szklankę soku, o którą wcześniej poprosiła.
 - Zgadzam się... - rzuciła krótko, także biorąc łyk - Oj, naprawdę zgadzam... - dodała na dobitkę, kładąc głowę na zimnym blacie. Mira potrząsnęła głową, śmiejąc się wesoło i nucąc kolendę.
 - A ja uważam, że to całkiem miłe - liczy się gest, prawda?
I w tym momencie Lucy wpadła na pewien pomysł...Wstała i wybiegła z gildii, nikt za nią nie szedł. Gray zaś westchnął, wstając i podnosząc leżącą na stole koszulę.
 - Idę poszukać jakiegoś noża dla Erzy... - mruknął, odchodząc.
~ * ~
Minął jeden dzień.

Wieczorem, około godziny dziewiętnastej, to budynek Fairy Tail był najjaśniej świecącym miejscem w Mangolii. Wszyscy roześmiani, w towarzystwie przyjaciół - czego by więcej chcieć? Atmosfera dopisywała, szczególnie w tym roku. Śnieg sypał w najlepsze, za świąteczne ozdoby, radość i wielki świerk, z błyszczącą gwiazdą na samym szczycie tylko dopełniały nastrój. Każdy zaczął zajmować wielkich rozmiarów stół, ułożony z wszystkich mniejszych. Światła zgasły - pozostały tylko te ozdobne, między innymi na scenie. Mirajane - w czerwonej kreacji, wzorowanej na stroju św. Mikołaja - dzierżyła w dłoniach gitarę. Czerwone gwiazdki na jej mikołajowej czapce migotały wesoło. Zaczęła śpiewać.
"W ostatnie święta,
podarowałam Ci serce me
Ale następnego dnia, oddałeś je spowrotem...
W tym roku,
by ustrzec się od łez,
Dam je Komuś Wyjątkowemu..."
Lucy z ustami ułożonymi w perfekcyjny uśmiech obserwowała wszystkich w gildii. Natsu i Gray - choć mieli waleczne błyski w oczach - tym razem śmiali się wesoło, jak najlepsi przyjaciele. Lodowy Mag nie protestował nawet, gdy Juvia tuliła się do jego ramienia, dosłownie się rozpływając. Erza odłożyła swoją zbroję - zastąpiła ją wyjściową, ciemnofioletową suknią z różanym wzorem. Nie protestowała, widząc rodzącą się kłótnię w oczach chłopaków - może to było ich marzenie, chociaż raz zachowywać się normalnie na Jej oczach? Są święta, niech się nacieszą...
"Raz się sparzyłam i teraz uważam
Trzymam dystans
Ale ty ciągle łapiesz mój wzrok
Powiedz kochanie,
Czy mnie rozpoznajesz
Cóż
Minął rok
To mnie wcale nie dziwi
Zapakowałam to i wysłałem
Z dopiskiem ,,Kocham Cię"
Tak wtedy myślałam
Teraz wiem, jakim byłam głupcem
Ale jeśli pocałujesz mnie teraz
Wiem, że oszukasz mnie znowu"
Gdzieś w dalszym kącie sali, Gromowładni Bogowie - Freed, Evergreen i Bickslow - jednocześnie się cieszyli i smucili, gdyż były to pierwsze święta bez ich "ukochanego Laxus'a". Jet i Droy rozpływali się nad...wyglądem Levy, która wzięła przykład z Miry i sama "przemieniła się" w świątecznego Elfa. I co za tym idzie, pociągnęła za sobą Gajeel'a w...przebraniu renifera. Inni dziwili się, czemu zgodził się na taki wyczyn - chociaż Jet i Droy i tak byli zazdrośni, bo to nie oni zostali wybrani...
"Zatłoczony pokój,
Przyjaciele ze zmęczonymi oczami
Ukrywam się przed Tobą
I Twoją zimną duszą
Mój Boże, myślałam, że byłaś
Kimś na kim można polegać
Ja
Myślę, że byłam tylko ramieniem na którym można się wypłakać"
Elfman i Lisanna ze wzruszeniem wysłuchiwali piosenki, w wersji swojej siostry. Bisca i Alzack - choć zawstydzeni - siedzieli bardzo blisko siebie, ocierając łzy. I nie minęła chwila, aż wszyscy członkowie Fairy Tail zaczęli rzucać się sobie w ramiona...
"Staw czoło kochankowi z ognistym sercem,
Ukrytemu mężczyźnie - ale Ty mnie rozdzierasz
 Teraz znalazłem prawdziwą miłość, a Ty już mnie nie oszukasz!"
Lucy rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie dostrzegła Natsu. Westchnęła ze swego rodzaju ulgą, powstając z miejsca. I...nie dostrzegła, jak coś pociągnęło ją do przodu. Nie zauważyła, kiedy to stała na zaśnieżonym moście, wraz z...podekscytowanym Natsu. 
 - No...więc... - zaczęła, lecz to on najwyraźniej chciał coś powiedzieć. Aczkolwiek słowa plątały mu się tak od szybkiego mówienia, że ledwie coś zrozumiała. Powtórzenie nie wyszło lepiej, ale teraz przynajmniej wiedziała, o co mu chodzi.
 - Próbowałem Ci coś dać, ale nic takiego nie było, nie mam kasy, sorry no, więc zrozumiem, jak nic mi nie dasz! - zaczął nerwowo sapać, nerwowo się śmiejąc - Heh...to na razie, cześć! - Lucy zrozumiała tylko tyle, że chciał na szybko powiedzieć, co zamierzał, by później uciec jak najdalej. W porę złapała go za falującą na wietrzę końcówkę szala i przyciągnęła do siebie. Natsu wciąż wydawał się przerażony, jakby zaraz miało wydarzyć się "coś" strasznego. Lucy tylko...pocałowała go szybko w policzek, dając czarny notatnik, zdobiony czerwonymi i złotymi płomieniami.
 - Spodziewałam się tego, szczerze mówiąc. Ale to chyba nie prezenty są najważniejsze w tym dniu, prawda? - uśmiechnęła się szczerze. A on ten uśmiech odwzajemnił. I piękna chwila trwałaby dłużej, gdyby nie Happy, latający nad ich głowami.
 - Oni się lluubią!  
 - Zamknij się, głupi kocie! 
~ EPILOG ~
 - Przed kim się panicz ukrywa?
 - Chyba mu odbiło...
 - Daj spokój, ona nie jest aż tak straszna, w święta nic Ci nie zrobi! 
A do kogo skierowane były te krzyki? Do Gray'a, który ukrywał się na zaśnieżonym drzewie. Wszystko przez gniew Erzy, która w prezencie miała otrzymać dość okazyjny kawałek ciasta truskawkowego. Niestety ze względu na kilka "drobnych wypadków" w drodze do siedziby, wypiek ten uległ ostatecznemu zniszczeniu, dodatkowo został w niego rzucony kufel, akurat, gdy trzymała je Erza. Teraz Tytania biegła rozzłoszczona w Zbroi Oczyszczenia, z kawałkami truskawkowego kremu na twarzy, a za nią mieścił się labirynt rozgniecionych maczugą domów i poobijanych cywili.
 - W co ja się wpakowałem!? 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No a Końca Świata nie było...

...no właśnie. Ale za to miałam więcej czasu na napisanie pierwszego rozdziału specjalnego na tym blogu - z okazji świąt Bożego Narodzenia, poprzedzanych Wigilią! :D Która odbędzie się za dwa dni, jeżeli dobrze odliczam z kalendarza adwentowego, w którym pozostały mi już dwie czekoladki. Miejmy nadzieję, że rozdział ten wyszedł ze świątecznym klimatem, który oczywiście u siebie w domu odczuwam. No i pociesza mnie fakt, iż uwolniłam się na dwa tygodnie od mugoli z mojej klasy / szkoły. Więc - jakieś szczególne plany na święta? :3 Oczywiście życzę wam jak najlepszych, szczęśliwego Mikołaja i rodzinki także oraz byśmy wszyscy otrzymali w końcu ten opóźniony list do Hogwartu. 

PS. Piosenka, którą śpiewała Mirajane, to spolszczona wersja Last Christmas, choć pewnie się już domyśliliście. ^^ Tak między nami, najbardziej podoba mi się wersja Hilary Duff, zatem ją tutaj zapodaję na czytanie rozdziału, choć wątpię, by ktokolwiek przeczytał najpierw tą informację, a potem właściwą notatkę:
 

Wyżsi Rangą