niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział V

Rozdział V "Intryga mrocznych gildii"

Dzień zapowiadał się na spokojny. Błękitne niebo, słońce, śpiew ptaków...i ona, wstająca z pogodnym wyrazem twarzy, rozciągając się i chcąc stanąć z łóżka. Zamierzała udać się do gildii, albo na spacer...zrobić sobie luźniejszy dzień, zwłaszcza po wczorajszej misji. Z przymkniętymi oczami, zaczęła przesuwać się w kierunku zejścia, gdy poczuła coś dziwnego. Ze złością zauważyła, że to Natsu rozłożył się na jej łóżku, prawie spadając zresztą. Blondwłosa widziała go przecież, jak zasypiał w skrzydle szpitalnym.
 - Co Ty tu robisz!? - wrzasnęła, zeskakując z łóżka i wskazując na towarzysza. Na jego torsie drzemał także Happy, który spadł, kiedy to Salamander się podniósł. Ale dlaczego w ogóle pytała? On tylko wymamrotał coś, wracając do snu. W takich momentach Lucy prawie traciła cierpliwość. A co było w tym wszystkim najgorsze? Chyba to, że na jej biurku leżały porozrzucane karty z jej opowiadaniem, którego do tej pory nie ukończyła, a i tak zdążył je przeczytać każdy, poza Levy, która miała być pierwszą czytelniczką.
 - Wracałem do domu, a akurat okno było otwarte. - posłał jej swój firmowy uśmiech, zajmując miejsce na fotelu i rozsiadając się w najlepsze. Lucy najchętniej zaprowadziłaby go siłą do jego posiadłości...gdyby tylko wiedziała, gdzie mieszka. Dziewczyna zacisnęła pięści, spuszczając głowę w dół i wskazując na wyjście z mieszkania. Otoczyła ją mroczna aura.
 - Wyjść. Już. Teraz. - akcentowała dokładnie każde słowo.

~ * ~
Znowu ten sam koszmar. Nawiedzały ją od kilku dni, nigdzie nie czuła się bezpieczna - nawet w własnych czterech ścianach wyczuwała czyjąś obecność. Otworzyła powoli niebieskie oczy. Ułożona na boku, dostrzegła leżącą na łóżku, czarną czuprynę. I jak poparzona, wstała, z maślanym wzrokiem przyglądając się Gray’owi. Co on tam robił? Może przyszedł ją odwiedzić w nocy, jak w tych romansach? Do jej głowy napływały różne myśli. A swoim nagłym jękiem obudziła bruneta, który niemrawo wstał, widząc niebieskowłosą.
 - Myślałem, że wstaniesz znacznie później, w nocy zasnęłaś na wzgórzu. - wyjaśnił, choć równie dobrze mógłby już teraz uciekać. Znowu wpatrywała się w niego tym „strasznym“ wzrokiem. Ale na ucieczkę było już za późno i chcąc, czy nie, musiał przygotować się na najgorsze, co go może spotkać w jednym pokoju z zakochaną w nim po uszy dziewczyną.
 - G-G-Gray-sama!? - wrzasnęła, jąkając się nagle i czerwieniejąc na twarzy. Rozglądała się tak na boki, by wybiec nagle z pomieszczenia. No tak, to też było możliwe.
~ * ~
Dziewczyna o platynowych włosach szła spokojnie na krawędzi chodnika, uważając, by nie wpaść do wody. Nie obyło się bez ostrzeżeń rybaków, którzy zaczęli upodabniać ją do niejakiej Lucy. Czyżby to ona była tą, którą szukali? Splatając zdobione białymi rękawiczkami bez palców dłonie, z uśmiechem wypatrywała drogi do Fairy Tail. Myślała, że siedziba znajduje się w tym eleganckim, białym budynku, przy którym kręciła się cały wczorajszy dzień. Nim jednak odważyła się zajrzeć do środka, nastał wieczór, a ona nie lubiła ciemności. A dzisiaj doszło do niej, że gildia ta jest jednak najsłabszą w Fiore, a kwatera, to nic, jak mała, kolorowa tawerna w pobliżu wzgórza. Jednak wciąż ciekawość, jak wygląda wnętrze dawnego budynku, była wyższa nad rozumem i dlatego też, nim uda się na rozmowę z czarodziejką Gwiezdnych Duchów, powinna zajrzeć do środka.

Otworzyła powoli potężne drzwi. Rozszyfrowanie zamka nie było trudne - niektórzy dziwili się, że taka niewinna osoba potrafi się włamywać. Samo wnętrze wydawało się nieodwiedzane od bardzo dawna. Wszystkie drewniane stoły były zakurzone, podobnie jak bar, pełen poniszczonych kufli i niedopitych butli z nadpsutym już alkoholem. Na ten zapach, Elyon zmieniła „trasę“ zniesmaczona, przyglądając się tablicy ze zleceniami. Świeciła pustkami, kilka poszarpanych kartek z ledwie widocznym atramentem wisiało tam, nawet jeżeli te misje są od dawna nie ważne. Zwróciła spojrzenie błękitnych oczu ku scenie - instrumenty, nieco już poniszczone, stały nietknięte. Nawet, jeżeli teraz ta sala była w takim stanie, miała wciąż nadzieję, że Fairy Tail odzyska ten budynek. Kto wie, może nawet im w tym pomoże...? Spojrzała na białą sakiewkę, do połowy zapełnioną monetami. Musiałaby dołączyć do jakiejś gildii, by zarabiać. Drogie misje szybko zapełnią właściwe koszty. Może nawet tu posprzątać. W Mangolii przebywała stosunkowo od niedawna, a już znała całą jej historię, włącznie z „Ogonem Wróżki“. Wzruszyła ramionami, dostrzegając marmurowe schodki, prowadzące w dół. Nawet nie zauważyła, gdy podążyła tą właśnie drogą. Słyszała jakieś odbijane przez echo głosy. Korytarz zaś prowadził do kilku miejsc - wielkiego pomieszczenia, służącego zapewne za salę gier, innego, dziwniejszego korytarza, czy też wielkiej biblioteki...Starała się być jak najbardziej cicho, bo owe głosy były coraz wyraźniejsze. Jeden należał do dorosłego mężczyzny, a drugi do starca. Przykucnęła przy ścianie za filarem, nasłuchując.
 - To miejsce nic, a nic się nie zmieniło... - kontynuował starzec, jakby nie zważał na drobniejsze szkody - Siedem lat wystarczyło, byśmy wszystko stracili. Zapewne prędko nie zdobędziemy funduszy potrzebnych na odzyskanie kwatery, mogą minąć miesiące, a nawet lata...Niepokoi mnie też kwestia tamtej gildii.
 - Tej, z którą walczyli wczoraj Natsu i reszta? - spytał dla pewności mężczyzna.
 - Tak, Gildarts’ie. - potwierdził - Podejrzewam, że ta mroczna gildia nie bez powodu zaczęła terroryzować akurat nasze miasto. Wydaje mi się wręcz, że mają pewne plany związane z Fairy Tail. Nie wykluczona jest także intryga kilku takich grup. Ludzie sądzą, że w nocy widzieli kilka podejrzanych typów. Mam zatem dla Ciebie specjalne zadanie... - Elyon zaczęła powoli się wycofywać, wciąż jednak słuchając - Chciałbym, byś zbadał tą sprawę, podszywając się pod członka jednej z owych gildii. Jesteś jednym z najsilniejszych Magów w Fairy Tail...
Dalej Elyon już nie słuchała. Wiedząc, że oboje zaraz zaczną wracać na górę, sama wybiegła czym prędzej z budynku.
~ * ~
Kolorowa tawerna, która służyła za siedzibę Fairy Tail, nie była rajem - większość Magów zdąrzyła się do niej przyzwyczaić, wciąż jednak tęsknili za dawną kwaterą, która teraz należy, zaniedbana do miasta. Od czasu do czasu przychodzi tam mistrz Makarov, i tak też było dzisiaj. Zabrał ze sobą Gildarts’a, co zresztą nie zdziwiło nikogo. W końcu był najsilniejszym członkiem całej gildii. Wszystko wróciło praktycznie do normy, a Drużyna Natsu prawie zapomniała o grupie Torpid Nightmare...prawie. Lucy w dalszym ciągu miała jakieś dziwne wrażenie, że tamto uprowadzenie było tylko zbędną częścią prawdziwego planu mrocznych. Nie wiadomo, co stało się z ich powozem - zniknął krótko po tym, jak tamci się ulotnili z miejsca walki. Natsu miał ochotę jak najszybciej zmierzyć się z całą trójką - a zwłaszcza z Magiem imieniem Seamus. Gray’a natomiast bardziej interesowała Mara, przywódczyni drużyny, posiadająca takie same moce, jak Juvia, tylko ulepszone na swój sposób - co ukazywała umiejętność tkania płynów w ludzkim ciele. Erza próbowała rozszyfrować magię Amandy. Dziwiła się w ogóle, że ktoś tak młody mógł być potężnym magiem. Magia Snów wprawdzie nie była zapomniana, jednak równie rzadka i trudna w opanowaniu, zwłaszcza dla dziecka. Amanda wydawała się być jeszcze młodsza od Wendy. Oczywiście tak potężne moce tej trójki i pojawienie się w Mangolii mogą zwiastować tylko jedno - kłopoty.
 - Ogółem ta cała gildia, to jedna, wielka tajemnica. - stwierdziła Tytania, przysiadając przy jednym ze stolików, wraz z resztą drużyny, włącznie z młodą Smoczą Zabójczynią - Pojawili się znikąd, podobno są już bardziej znani na terenach miejscowości, w której znajduje się ich siedziba. Władają iluzją, krwią i snem...Pytanie tylko: dlaczego przybyli akurat do Mangolii?
 - Jakby na to nie spojrzeć, nawet nie chcieli tego okupu. Po prostu zwiedli nas wszystkich do tego lasu... - dodała Lucy, krzyżując ręce na piersiach i głęboko nad czymś rozmyślając - Co wiemy w ogóle o tych Magach?
 - Wiem na pewno, że dorwę tego całego Stefan’a, czy jak mu tam i skopię mu tył! Ale się napaliłem! - Natsu, jak zwykle, powstał z miejsca, w momencie, gdy jego pięści zaświeciły płomieniami. Lucy tylko przyłożyła dłoń do czoła, próbując uspokoić nerwy, zaś Erza po prostu uderzyła różowowłosego tak, by grzecznie wrócił na swoje miejsce.
 - Amanda potrafiła przyzywać zjawy i używać ich, jako broń oraz ochronę. - dorzuciła cicho Wendy. Wciąż była obolała po niespodziewanym pojedynku. Dodatkowo dziwna rana wdawała się we wznaki, i nie ważne, kto by ją leczył, wciąż pozostaje. Makarov także zwrócił na to uwagę, zamierzał nawet poinformować o tym Polyusicę, dziewczynka jednak zaprotestowała, twierdząc, że spróbuje sama siebie uleczyć. Szkoda tylko, że to przynosiło marne skutki.
 - Była tam jeszcze ta... - Gray urwał, słysząc trzaskanie drzwiami. To Juvia wchodziła do środka, by za moment wybiec, widząc go. Już sam nie wiedział, co sobie pomyślała wtedy, w mieszkaniu. - ...ta kobieta, dziwnie podobna do niej. - dokończył ciszej - Potrafiła mnie kontrolować bez wypowiadania formuł, a gdy próbowałem ją zaatakować, zmieniała się w krew.
 - Czyli możemy uznać, że jest ich przywódczynią. - oznajmiła ostatecznie Erza, powstając z miejsca - Powinniśmy złożyć im małą wizytę...Lucy, czy tamta kobieta mówiła coś o ich siedzibie?
 - Erzo, nie sądzę, by to był dobry... - urwała, widząc wzrok Maga. Nie wyrażał już przyjaźni: tylko stanowczość, jakby nie znała słowa „nie“. - Nie, nic nie mówiła. - zmieniła natychmiastowo ciąg zdania, odsuwając się od miejsca Erzy. Ta tylko uśmiechnęła się, ruszając w kierunku wyjścia. Reszta, chcąc, czy nie, musiała iść za nią. Po drodze wyminęli dziewczynę o platynowych włosach, wyglądającą na młodszą, niż zwykle. Rozglądała się po wnętrzu tawerny, szukając niskiego staruszka, którego widziała wtedy w podziemiach. Zamiast niego podeszła do niej jasnowłosa kobieta o przyjaznym wyrazie twarzy.
 - Witaj, szukasz czegoś? - spytała, nachylając się tak, by mogła spojrzeć na twarz dziewczyny. Dopiero teraz spostrzegła, że jej rysy wskazują nie na dziecko, lecz na niewiele młodszą od niej osobę. Niższa tylko uśmiechnęła się, znajdując niemalże od razu wymówkę na swój pobyt w gildii. Nie powie przecież, kogo szuka...
 - Chciałabym dołączyć do Fairy Tail.
~ * ~
Czarny powóz jechał przez gęsty las. Prowadzony za pomocą magii, zawierał w środku trzy osoby, siedzące na tronopodobnych miejscach. Środkowe - największe - zajmowała właśnie Mara, ze znudzeniem obserwując widoki za oknem. Po jej bokach znajdowali się Seamus i Amanda. Tak. Znowu podróżowali, mimo tego, że nie wszyscy czuli się na siłach. Młoda czarodziejka miała największe trudności z przygotowaniem się do zlecenia ich mistrza. Marę szczerze wkurzało jego zachowanie - sam siedzi sobie, jakby nigdy nic w tej swojej komnacie, całymi dniami. Ale co ona mogła zrobić? Opętanie na niego nie działało, miał też te swoje moce, które mogły nawet ją zranić. W normalnym pojedynku byłaby nietknięta. A Mangolia nie należała do jej ulubionych miejscowości. Już nawet rodzinna wioska była lepsza, ba! Te zgliszcza w porównaniu ze znienawidzonym miejscem to prawdziwa rezydencja! Rozejrzała się po bokach. Seamus, także znudzony ciągłą jazdą, zaczął tworzyć coraz to dziwniejsze iluzje, zaś Amanda zasnęła, opierając się o ramię fotela. Oboje byli już przebrani tak, by przynajmniej wyglądali, jak normalni ludzie. Mara i tak była zakapturzona, lecz mimo wszystko, nigdy nie opuszczała bez większej potrzeby bezpiecznego kąta. Niektórzy uznawali ją nawet za tchórza, który bez swoich mocy byłby nikim. Nie mieli racji. Lata samotności ją zmieniły, a teraz z tej nieśmiałej i bezużytecznej dziewczynki, stała się potężnym Magiem, nie znającym słowa „litość“. I dobrze, niech mają za swoje. Zacisnęła w pięść dłoń, skrytą pod ciężką rękawicą, której pod żadnym pozorem nie zdejmowała.

Stała tam wtedy na dole wzgórza. Stamtąd widziała położoną wyżej, płonącą posiadłość. Jej dom, w którym była cała rodzina. Oni wszyscy już nie żyli. I co miała teraz zrobić? Sama była dotkliwie ranna, nie wiadomo, czy byłaby w stanie dojść żywa do położonego najbliżej miasta Oak. Łzy napływały jej do oczu, czuła ból. Pustkę. Teraz już nikt jej nie pomoże. Była przecież tylko małą, bezbronną dziewczynką, która nawet swojej magii nie mogła porządnie opanować. A ten pożar? To nie mógł być przypadek. Przynajmniej nie spowodowałby takich dużych zniszczeń, a przy odrobinie szczęścia wszyscy by ocaleli. Niestety, to szczęście im nie dopisało. Uklękła, wbijając wzrok w ziemię. Łzy skapywały na nią. Czy będzie tak, jak w bajkach, które opowiadała jej mama, że jedna kropla przywróci wszystkich z powrotem? Nie. To rzeczywistość. Usłyszała za sobą kroki. Odwróciła głowę, z przerażeniem spoglądając na grupę zamaskowanych magów. Jeden z nich miał nóż...

 - Dojechaliśmy.
Cichy głos Seamus’a wybawił ją z bolesnych wspomnień. Niepewnie rozejrzała się dookoła. Powóz stał w miejscu, na niewielkiej polanie, podobnej do ich ostatniego postoju. Ta jednak nie była zniszczona doszczętnie przez walkę.
 - Nie mamy chwili do stracenia... - wyjąkała cicho Mara, powstając. Praktycznie nigdy nie była w takim stanie. Ale akurat teraz musiała sobie wszystko przypomnieć. Wysiadła, już z nawrotem odwagi zwracając się do swoich towarzyszy. - Tutaj zrobimy postój. Wieczorem udajemy się pod wskazany przez mistrza adres. Jeżeli się uda, nie będziemy musieli zataczać kolejnych kół, wracając w tą i z powrotem. - gdy tylko wygłosiła, co musiała, rozdała wszystkim polecenia. Nie mieli robić zbyt wielkiego obozu. Jeżeli ich wykryją, cały plan runie w gruzach. I tak ich przybycie wzbudza podejrzenia...
~ * ~
 - Ale ja nie chcę! - wybełkotał Natsu, kiedy to Erza siłą wpychała go do wagonu w pociągu. Oczywiście cała drużyna musiała teraz jechać do wskazanego przez Anastasię miasta o nazwie Heiwa. Nie znajdowało się ono zbyt daleko, czekała ich godzina drogi. Ale dla różowowłosego była to cała wieczność. A Gray i Lucy z przerażeniem obserwowali, jak Tytania zadaje mu kolejne ciosy w głowę, by zasnął i więcej nie zakłócał ich spokoju.
 - Musimy koniecznie dzisiaj jechać? - spytała po raz kolejny Lucy. Happy z nimi nie jechał. Zawieruszył się gdzieś w gildii, a znając życie, gdy tylko wrócą, okaże się, że wiele ich ominęło w ciągu tych paru godzin nieobecności. Erza skinęła w odpowiedzi głową, wciąż zachowując spokój.
 - Jak wspomniałam, im szybciej odnajdziemy siedzibę tej gildii, tym lepiej dla nas. Zresztą, pani Hope mówiła, że to miasto nie jest duże, a siedziba znajduje się w zniszczonej tawernie na szczycie wzgórza...Mężczyźni, nic, tylko śpią. - czerwonowłosa dostrzegła, że zarówno Natsu, jak i Gray spali teraz, zmęczeni - W sumie, to i lepiej. W każdym razie, podobno kwatera znajduje się w opuszczonej od lat tawernie.
 - Trochę to dziwne, wiem, że mroczne gildie nie afiszują się z miejscem pobytu, ale tawerna? - stwierdziła Lucy, rozmyślając nad tym wszystkim - Jeżeli to miejsce jest dla wszystkich, to wątpię, by długo tam przetrwali. Już dawno mieszkańcy powinni ich uwięzić.
 - Nie wykluczone, że po prostu się boją. - wtrąciła Erza - Są silnymi Magami, może na tyle, by unieszkodliwić ich wszystkich. A tawerna może być także zwyczajną przykrywką, a w rzeczywistości ukrywają się gdzieś indziej. Może nawet częściej zmieniają kryjówki, ale przyjęte jest, że przybywają tam...Ogółem ta gildia jest dziwniejsza, niż inne.
~ * ~
Elyon Luna siedziała przy barze w gildii, z radością spoglądając na swoją lewą dłoń - zdobił ją błękitny symbol Fairy Tail. Teraz była bliżej tych magów, mogła zatem czuć się bezpieczna, jednocześnie poznając ich lepiej. Za ladą pracowała Mira - barmanka, która przyjęła ją do gildii, uważając, że mistrz Makarov nie będzie miał nic przeciwko temu. Obok Cana, przedstawiona, jako „największa pijaczka“, popijała płyn z butli, przyglądając się nowej członkini.
 - Nie dziwię się, że dołączyłaś akurat do nas. - zaczęła, przeglądając swoje karty - Widziałam Cię wczoraj wieczorem, kręciłaś się przy dawnej kwaterze.
 - To prawda. Myślałam, że tam będziecie, zdziwiłam się, wiedząc, że niegdyś najsilniejsza gildia w Fiore teraz...przepraszam, nie powinnam poruszać tego tematu. - przerwała, wiedząc, że wchodzi na „zakazany temat“.
 - Nic się nie stało. - zaprzeczyła wciąż radosna Mirajane - Mistrz powiedział, że zrobi wszystko, by odzyskać dawny budynek. Regularnie go odwiedza, większość Magów częściej bierze misje, by pokryć odpowiednie koszty...Swoją drogą, jaką magią władasz? - w odpowiedzi na pytanie, Elyon sięgnęła po pęk swoich kluczy. Nie było ich tam zbyt wiele. Jedynie dwa złote, ze znakiem Ryb i Wagi.
 - Tak, jak Lucy... - westchnęła Cana, sięgając po kolejną butelkę. Mirajane przytaknęła, spoglądając na główny przedmiot magii Luny.
 - Lucy też jest Magiem Gwiezdnych Duchów. - wyjaśniła - Ma już dość sporo kluczy. Sądzę, że się dogadacie.
~ * ~
Mangolia nie jest do końca przyjaznym miastem - tam także są miejsca, do których nikt się nie zapuszcza, jeżeli nie ma do załatwienia podejrzanych interesów. Trzy postacie weszły właśnie na te tereny. Jedna z nich - najstarsza - przyglądała się bacznie budynkom, poszukując właściwego.
 - Jesteś pewna, że to tutaj? - spytała niepewnie Amanda, odpowiedzi nie otrzymywała jednak przez dłuższy czas. Mara nie miała ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Zatrzymała się po jakimś czasie przed drzwiami kamiennego, małego budynku. Gdy okazało się, że są szczelnie zamknięte, otworzyła je jednym kopnięciem. Nikt nie zwrócił na to uwagi - w niewielkim barze, prawie każdy stolik był zapełniony. A przy pewnym siedziała jedna osoba - mężczyzna, z kilkoma dotkliwymi ranami na twarzy, skrywający częściowo twarz za szarą chustą. Choć nawet bez jej wpływu dało się dostrzec grymas. Gestem dłoni zaprosił do siebie członków mrocznej gildii. Amanda i Seamus zostali przy drzwiach, natomiast Mara odważnym krokiem podeszła do nieznajomego, przysiadając przy jednym ze stołów i opierając się o blat. Zimnym wzrokiem zmierzyła Gaston’a, bo tak miał na imię „dawca“ ich kryjówki.
 - Czego chcesz w zamian? - spytała na powitanie lodowatym tonem, przekrzywiając głowę na bok. Kaptur wciąż zakrywał część jej twarzy cieniem, lecz i tak Gaston doskonale mógł dostrzec, że nie należy do osób cierpliwych. Natomiast ona zauważyła, że mężczyzna dość sporo oczekuje za pomoc. Bo w końcu na co opłaciłaby mu się działanie z przestępczością, zwłaszcza, że jeżeli ktoś go by złapał, miałby znacznie większe kłopoty? Ten tylko uśmiechnął się złowieszczo, opierając się jednym łokciem o stół.
 - Satysfakcja z cudzego cierpienia jest lepszą zdobyczą. - syknął, luzując zaciśniętą pięść i opuszczając klucze. Mara nie ufała mu i była przygotowana na wszystko. - Pokój na samej górze. Ludzie myślą, że to strych, ale wam może posłużyć, jako kryjówka. Macie tydzień na załatwienie celu, a potem wynocha z tego miasta... - powstał ze swojego miejsca, ruszając ku wyjściu. Mag podniósł klucz, obracając go przez chwilę w dłoni. Seamus i Amanda podeszli do niej. 
 - Jesteś pewna, że to dobry pomysł? - spytała dziewczynka niepewnie. Wiedziała, kiedy jej towarzyszka jest na skraju wytrzymania. Tak może być równie dobrze teraz, po niezbyt przyjemnej rozmowie z właścicielem lokalu. Mara tylko uśmiechnęła się łagodnie - to był tylko pozór, bowiem w rzeczywistości knuła już kolejne plany. Podrzuciła klucz do góry, łapiąc go i ukrywając w pięści. 
 - Wrócicie do gildii i dokończycie przygotowania. Ja pozostanę tutaj, będę śledziła Fairy Tail. - odparła, kierując się do drewnianych schodów, prowadzących do sypialni gościnnych - A, jeżeli nagle ich oświeci i nas zdemaskują...nie zamierzam się hamować...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 - Nie słucham Cię! Jestem zbyt zajęty czytaniem! Lalalalala...

Jak obiecałam - w weekend (a raczej pod jego koniec, niestety) dodaję V rozdział. Nie wiem, czy jest ciekawy, czy nie, w każdym razie sądzę, że jakoś wyszedł. :3 *i że na jestem optymistką?* Także można się cieszyć, bo wczoraj w moim mieście padał śnieg, który uwielbiam i mieć tylko nadzieję, że dzisiaj spadnie w większych ilościach. :D 

Do zobaczenia! ^^ 

6 komentarzy:

  1. PIERWSZA! YEAH, TAŃCZY MAKARENE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, czas na sensowny komentarz ;]
      Kurde, czy ja ominęłam ten blog?! No powiedz, nie poinformowałaś mnie o tym >.< Mówiłaś coś, że piszesz ale nie że stworzyłaś bloga... Albo może ja mam już demencje starczą :>

      FENOMENALNE!
      Bardzo mi się podobał, co ty gadasz! Nudne nie jest ;]
      Uuuuu, śledzić Fairy Tail? jestem ciekawa dalszego rozwoju akcji :)
      Pozdrawiam, Chan Lee :}

      Usuń
  2. Buahaha! No to czas na podchody xD Rozdział boski... Aczkolwiek jednego chyba nie zdążyłam skomentować o.O Tak sądzę, nie bij, nie bij xD Amanda wymiata... Mara zresztą też xD Uwielbiam te twoje OC *.*
    A teraz przejdę do formalności... Weź ty przyjdź do mojej szkoły i wykurz diabła, który opętał mi kumpla xD Bo wycie na korytarzu (gdyby chociaż jakoś sensownie śpiewał metal to rozumiem, ale to... ==) nie zalicza się do rzeczy normalnych xD
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Ps. Z czego ty się cieszyć kochana?! Śnieg to zUo! >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm...cóż. *notuje* To dość pospolity przypadek opętania, po prostu szatanowy fan metalu go opętał, on próbuje śpiewać, ale zamiast tego, przemienił się w Diwę Operową...hmm...myślę, że skrócenie o głowę pomoże. :> I Tobie, moja droga także przydadzą się egzorcyzmy...Jak można nie lubić puszystego śniegusia!? D:<

      Usuń
  3. Fajny rozdział. Czytałam poprzednie i również s ą fantastyczne. Wchodziłam tez na twoje inne blogi, ale mam pytanie do tego o scenariuszach HOA...Chciałam się zapytać dlaczego już na nim nie piszesz? Nie napisałaś notki o odchodzeniu, więc miałam nadzieję, że jeszcze napiszesz...Ale czekałam troszkę i nie napisałaś...Dlatego postanowiłam wspomnieć w jednym z komentarzy...
    Życzę weeeny i czekam na odpowiedź, oraz kolejne rozdziały, także na innych blogach. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, scenariuszy nie piszę, przede wszystkim z braku weny...miałam kilka pomysłów, niestety drugi sezon HoA trochę popsuł mi plany, przez co te pomysły zdały się na nic. :/ Serial też przestał mnie interesować, zważając na to, jak (moim zdaniem) zmasakrowali w trzeciej serii ekipę...

      Usuń

Bo czarodzieje zostawiają po sobie ślad. :D

Wyżsi Rangą