wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział X

Rozdział X "Otwarcie Bramy" 
- Zeref!? - Lucy z przerażeniem w oczach opadła na podłogę, próbując doczołgać się do ściany. Ale co to da? Była uwięziona z czarnoksiężnikiem...a nie miała teraz swojej magii. Jedyna dobra osoba w tym towarzystwie, która mogłaby coś zadziałać, leżała nieprzytomna. Dałaby teraz wszystko, by się uratować - nawet, jeżeli miałby ją uratować ktoś z mrocznych.
 - Nic Ci nie zrobię... - szepnął. Pochodnia zapaliła się na nowo, o wiele żywszym ogniem. Zeref nic, a nic się nie zmienił po ataku Acnologii na Tenrou. Teraz jednak, jakby się bliżej przyjrzeć, wyglądał...mizernie. W ciele czternastoletniego młodzieńca, bledszy, niż wcześniej. Zaczerwienione od łez, czarne oczy wpatrywały się bezdusznie w ścianę, a grzywka czarnych włosów rozrosła się nieco bardziej, "opatulając" policzki. Szaty w stonowanych kolorach były brudne i wygniecione. - Teraz jednak nie ma już nadziei...mają wszystko.
 - O czym Ty mówisz? - Lucy nie mogła do końca pojąć słów Maga. Teraz już nie wydawał się taki przerażający. A może to on tak długo już tu przebywa?
 - Potrzebują potęgi. Zdobędą ją za wszelką cenę...Nie pozwól...im...
 - Czego mam im nie pozwolić!? Zeref! - chwyciła go za ramiona, potrząsając chwilę. To jednak nic nie dało. Zasnął. - I co ja mam teraz... - nagle drzwi w kratach otworzyły się. Zakapturzony mężczyzna, w czarnym płaszczu wrzucił siłą do celi posiniaczoną Elyon. Heartiflia dostrzegła na jego twarzy ranę, zatem od razu rozpoznała w nim Seamus'a. Milcząc, zawrócił na górne piętra, pozostawiając czwórkę uwięzionych. - Co Ty tu robisz?
 - To ich zemsta... - wstała, dość poobijana. Zrobiła kilka kroków w kierunku ściany, by się oprzeć i padła. Nie miała już ze sobą dwunastu kluczy. - Powiadomiłam przed waszym uprowadzeniem Fairy Tail. Jeżeli mamy szczęście, to ktoś po was przyjdzie i...
 - Gdzie Juvia jest? - niebieskowłosa wybudziła się ze snu, rozglądając niepewnie po pokoju - Dlaczego Juvia znajduje się w tym więzieniu!? - wstała, następnie powracając do poprzedniej pozycji na widok Zeref'a. Odetchnęła z ulgą, zauważając, że śpi.
 - Wszyscy wpadliśmy w pułapkę Koszmaru. - blondwłosa westchnęła, spuszczając wzrok. Czuła się bezsilna bez swoich kluczy. Zacisnęła prawą dłoń w pięść.
 - Wątpię, by ktoś nas znalazł do rozpoczęcia rytuału...Chyba, że mój list do Fairy Tail zadziałał i teraz są w drodze. Tyle, że...och, sama już nie wiem! - uderzyła pięścią o ścianę. Zapadło milczenie, przerwane przez pojedyncze krople, spływające powoli z sufitu. Coś przeciekało. A w Juvii narodził się pomysł. Uśmiechnęła się, wstając.
 - Juvia wie, co robić. Zaufajcie jej. - pierwszy raz od kilku dni była zadowolona. Przemieniła się w wodę, która bez trudu przecisnęła się przez kraty i zmierzała ku wyjściu. Lucy miała nadzieję, że uda jej się poinformować resztę. Nastała burza. Czyli deszcz. Innymi słowy: jej żywioł.
~ * ~
Podróż, choć miała trwać zaledwie półtorej godziny, dłużyła się w nieskończoność. Przynajmniej takie wrażenie odnosiła grupa, która wyruszyła do Heiwy, by uratować pozostałych. Mirajane, Freed i Levy od pięćdziesięciu minut zajmują miejsce w dość sporym przedziale. Tylko taki był wolny, każdy mógł znaleźć sobie własny kąt, bez kłótni o miejsce. Nikt nie chciał zaczynać rozmowy. Teraz mieli do wykonania ważną misję - uratowanie przyjaciół.
~ * ~
Podczas gdy Gray i Natsu spali już na podłodze, jak zabici, Erza wciąż leżała, rozmyślając głęboko nad czymś. Zastanawiała się, co się stało z nim. Nie widziała go od kiedy został wtrącony do więzienia. Siedem lat...musiał się bardzo zmienić. Poczuła, jak po jej policzku spływa pojedyncza łza. Chciała go zobaczyć, chociaż raz. By wiedzieć, że wszystko z nim w porządku. Nie czuła już złości. Wiedziała, że robił to pod wpływem zła. Ale jeśli...

Jej rozmyślania przerwało natarczywe pukanie do drzwi. Ktoś się do nich dobijał i...dopiero teraz zauważyła, że Lucy i Juvia nie wróciły. Także Elyon zniknęła. Owe pukanie wybudziło z twardego snu także Natsu i Gray'a. Czerwonowłosa wstała niemrawo, podchodząc do drzwi. Otworzyła je, a do środka wbiegła zdyszana Juvia. Była delikatnie poobijana w niektórych miejscach. Oparła się dłonią o ścianę, natarczywie łapiąc oddech.
 - Juvia!? Co Ci się stało? - Gray natychmiast poderwał się z podłogi. Pomógł jej ustać, nagle odsuwając się. Co on teraz zrobił!?
 - Kto Ci to zrobił? - spytała Erza, podmieniając swoją piżamę na tradycyjną zbroję. Deszczowa Kobieta rozejrzała się na boki, nerwowo.
 - Panna Lucy i panna Elyon zostały uprowadzone, są w podziemiach tawerny na wzgórzu. Tylko Juvia mogła się wydostać, by poinformować drużynę o ich położeniu. - wyjaśniła tak szybko, że Natsu ledwie zrozumiał jej słowa. Teraz jednak dudniło mu w głowie jeden fragment z tej kwestii. "(...) Lucy (...) zostały uprowadzone".
 - Idziemy po nie. - rozkazał Natsu.
~ * ~
Trójka Magów, od razu po zatrzymaniu się pociągu na stacji w Heiwie, wybiegła, szukając hotelu, w którym zatrzymała się drużyna Natsu. Nie było to trudne - cała miejscowość miała tylko jedno takie miejsce, z którego właśnie grupa wychodziła.
 - Levy! Mira, Freed!? - Erza podeszła do zebranych, wraz z resztą. Zwróciła się najpierw do towarzyszy. - Wy już idźcie, spotkamy się na miejscu. - zgodnie z jej poleceniem, Juvia, Natsu i Gray zaczęli biec coraz wyżej po wzgórzu - Co wy tu robicie? Powinniście być w Mangolii.
 - Podesłano nam list. Lucy jest w niebezpieczeństwie, wy także. - wyjaśniła Levy - Totomaru powiedział nam, że Torpid Nightmare zamierzają odtworzyć Bramę Snu i Jawy, potrzebują do tego Maga Gwiezdnych Duchów, Maga Snu i trzecią osobę.
 - Dobra, w takim razie Freed i Levy - wróćcie do hotelu i spróbujcie rozszyfrować, kto jest tajemniczą osobą. Mirajane, chodź ze mną. - pociągnęła za sobą jasnowłosą, natomiast pozostała dwójka udała się we wskazane miejsce. Chociaż nie wiedzieli, od czego zacząć. Weszli do pokoju - Levy wyciągnęła ze swojej torby książkę, zabraną z mniejszej biblioteki gildii, natomiast Freed utworzył odpowiednie runy.
~ * ~
 - Myślisz, że udało jej się dotrzeć? - pisnęła Elyon, opierając się o kraty. Lucy wzruszyła w odpowiedzi ramionami - bo niby skąd miała wiedzieć? Równie dobrze mogła zostać odnaleziona przez członków gildii i unieszkodliwiona. Aż strach pomyśleć, co by mogli zrobić.Wejście otworzyło się, a obie czarodziejki pomyślały, że ich nadzieja została spełniona, a teraz przed obiema staną uśmiechnięty Natsu, Gray oraz Erza. Niestety, myliły się. To był tylko Seamus. Podszedł do nieprzytomnego Zeref'a - chwytając go za kołnierz czarnego płaszcza, narzucił chłopaka na ramię, a następnie zwrócił się do Elyon i Lucy.
 - Idziecie ze mną. - syknął. Dziewczyny, z niechęcią, lecz i strachem, wykonały polecenie. Seamus poprowadził je kamiennymi schodami w górę. Choć wciąż znajdowali się pod ziemią, to piętro było jaśniejsze od lochów. Długa plątanina korytarzy zawierała mnóstwo komnat. Niekiedy były nazwane - niektóre na przykład służyły za sypialnie, o czym świadczyły złote plakietki z wyrytymi imionami "Seamus", "Amanda" i "Mara". W oczy rzucały się największe wrota - potężne, czarne i zamknięte na klucz. Szli jednak dalej, aż doszli do kolejnego większego przejścia. Nie były to drzwi, jedynie srebrny łuk prowadzący do potężnej komnaty. - Wchodzić. - rozkazał Mag Iluzji, wpychając uprowadzone czarodziejki do środka. Panowała tu jeszcze większa pustka. Żadnych świateł. Jedynym obiektem tutaj był łuk przy ścianie. Także miał srebrne zabarwienie - przypominał zamknięty portal, z tym, że w miejscu, w którym powinno znajdować się przejście, była tylko kamienna, czarna ściana. Pod którą stały dwie postacie. Srebrnowłosy mężczyzna, starszy od Seamus'a o kilka lat oraz Amanda, która drżała, choć nie dawała po sobie poznać zdenerwowania.
 - Nareszcie... - wyszeptał najstarszy, dając ręką znak, że mogą zacząć. Lucy została odepchnięta na bok - obiła się o zimną ścianę, padając na ziemię. Wciąż jednak była przytomna. W milczeniu obserwowała to, co miało miejsce. Mistrz Torpid Nightmare - taki miała wniosek wobec tajemniczego chłopaka o nieznanym imieniu - odszedł od łuku, a za nim Amanda, ówcześnie dając do ręki Elyon kredę. Wiedziała, co miała robić. Ale czy tego chciała? Nie lepiej teraz uciec? Nie. Jej ojciec miał silniejszą moc, wspierany przez mroczne siły. Pamiętała, że przekazał jej cząstkę Marze...i obiecał kolejną Amandzie i Seamus'owi. Chyba tylko ona nie była teraz skażona chęcią potęgi. Ustała na środku komnaty. Spojrzała niepewnie z załzawionymi oczami na kredę, którą utworzyła okrąg przed bramą. Odeszła na bok, robiąc miejsce Amandzie. Ciemnowłosa dziewczynka kucnęła w kręgu, szepcąc coś tak, by nikt tego nie słyszał. Najwyraźniej nie odniosło to efektu. Lucy udało się wyłapać pojedyncze słowa, jak "proszę", czy też "zadziałało". Nagle jej oczy otworzyły się, świecące fioletowym blaskiem. Takim samym, jak wtedy, w obozie. Uniosła się powoli do góry, a okrąg także rozbłysł. Zaczęła wymawiać formułę zaklęcia.
Otwórz się, Bramo Niebios
Dająca nam światłość i moc
Otwórz się, Bramo Snu
Dająca nam marzenia
Otwórz się, Bramo Koszmaru
Przywołująca nam lęki i nadzieję
Otwórz się, Bramo Jawy
Dająca nam życie!
Blask z jej oczu przeszedł na bramę. Srebrny łuk został spowity fioletowymi błyskami, które przemieniły go w szczerze złoto. Amanda powoli powróciła na ziemię. Potężny podmuch wiatru rozwiał jej włosy. W milczeniu, powróciła do reszty grupy. Mistrz kiwnął do Seamus'a. Brunet, rozumiejąc, co miał na myśli, podszedł do Lucy. Szarpnął ją za ramię, wrzucając do kręgu, wraz z rozsypanymi, dwunastoma złotymi kluczami. Blondwłosa uśmiechnęła się, widząc swoich przyjaciół. Zauważyła jeszcze leżące dalej Pisces i Librę. Ale teraz nie było czasu na radość. Chwyciła jeden z kluczy, wstając i uśmiechając się triumfalnie.
 - Otwórz się Bramo do Byka - Taurus! 
Cisza.
Zdziwiona Lucy spojrzała na klucz, a następnie powtórzyła formułę. Wciąż nic. Mistrz parsknął pełnym jadu śmiechem, mrużąc oczy.
 - W tym kręgu magia nie działa. - odparł oschle - Nie opuścisz go także. Kluczy użyjesz tylko do otworzenia bramy. A im dłużej będziesz zwlekała...cóż, nie sądzę, byś chciała spędzić ostatnie chwile życia uwięziona...
~ * ~
Juvia, Gray i Natsu biegli przed siebie, chcąc jak najszybciej dotrzeć do siedziby. Jako, iż chłopcy byli znacznie szybsi i pełniejsi energii, przynajmniej na tą chwilę, zapewne już dawno byli brzy wejściu. Deszczowa Kobieta zatrzymała się na moment, by złapać oddech. Zbyt dużo na jeden dzień. Już chciała wznowić bieg, gdy poczuła, że coś uderza ją pod nogi. Upadła na ziemię, pobijając się jeszcze bardziej. Podniosła się rękoma, spoglądając w zranione miejsce. Krew? Ona krwawiła? Czuła ból i pieczenie w tamtych okolicach. Ale jak to możliwe, skoro jest zrobiona z wody? Podniosła się powoli, delikatnie chwiejąc. Przed nią stała zakapturzona kobieta. Czarny płaszcz, z logiem srebrnego półksiężyca. Ubrana w czarny kombinezon i posiadająca związany w talii bandaż. Prawe oko widoczne w ciemnościach, świeciło czerwienią i obserwowało ze zdziwieniem Juvię.
 - Kim jesteś? - spytała, szykując się do ataku. Kobieta nie odpowiedziała na pytanie. Wysyczała tylko dwa słowa: "zabiję Cię". Rzuciła się na Juvię, przemieniając lewą dłoń w nóż, zrobiony z krwi. Więc to dlatego Juvię zraniła...Obie upadły, staczając się ze wzgórza. Nim miała zadać ostateczny cios, siedemnastolatka ujrzała jej twarz. Pamiętała ją...Wspomnienia ponownie nawróciły.

Dwie dziewczynki, wyglądające mniej-więcej na pięć lat. Jedna stała w ogrodzie, w deszczu. Mimo to, uśmiechała się. Z radością tworzyła sobie wodną parasolkę, ciesząc się z pierwszych postępów w nauce magii. Druga dziewczynka ukryta była za betonową ścianą wytrzymałej altanki. Ze smutkiem obserwowała, jak jej młodsza o rok siostra zdobywa coraz większą wiedzę na temat Magii Wody. A ona? Ledwie potrafiła małą kropelkę unieść w powietrzu.

 - M-Mara? - członkini Torpid Nightmare nie zareagowała. Juvia odwróciła głowę na bok, by nie widzieć, jak ktoś tak jej bliski ją teraz zabija. Ktoś, kogo uważała przez te lata za martwego...z wzajemnością. Do morderstwa nie doszło. Mara została odepchnięta gwałtownie kilka metrów od niedoszłej ofiary. Juvia podniosła się, widząc nadchodzącą trójkę ludzi. Jedna kobieta, o ciemnych, rozpuszczonych włosach. Druga - niższa, o różowych lokach, spiętych w dwa kucyki, z czego reszta fryzury była puszczona luzem. Trzeci był mężczyzna, niebieskowłosy, który rzucił czar na Maga Krwi. Nie widziała dobrze ich twarzy, choć czuła, że już kiedyś ich spotkała...
 - Jellal...
Ponownie się odwróciła - tym razem do dwóch dziewczyn z Fairy Tail, które stały w pobliżu. Mirajane dopiero doszła, natomiast Erza stała, ślepo wpatrując się w niebieskowłosego. A on w nią...
 - Erza...
Nie zważając na sytuację, w której się znaleźli, wpadli sobie w ramiona. Czy to była najszczęśliwsza chwila w ich życiu? Na pewno tak. Oboje tęsknili za sobą. Czekali siedem lat...jak to możliwe, że teraz doszło do tego momentu? Tytania przecież śniła o nim, prawie każdej nocy. Obserwując gwiazdy, tylko jego imię przychodziło jej na myśl. A Jellal wcale się nie zmienił. Wciąż był tym samym chłopakiem, o niebieskich, rozczochranych włosach i przyjaznych, czarnych oczach.
 - Em...Erzo, nie chciałabym wam przerywać, ale... - Mirajane wskazała na miejsce, w którym leżała Mara. Teraz nie było tam nikogo. Magowie, wcześniej przytuleni, teraz odskoczyli od siebie. - Natsu i Gray pewnie są już przy bramie. - nie czekając na przyjaciółkę, wznowiła podróż. Różowowłosa nastolatka podeszła do rannej Juvii. Pomogła jej wstać.
 - Wszystko w porządku?
 - Ta.... - przerwała, spoglądając drugi raz na jej twarz. Choć zmieniła się, pamiętała ją. - Meredy!? - wrzasnęła, odskakując. Dziewiętnastolatka uśmiechnęła się szeroko. Minęło siedem lat, zatem nie dziwne, że teraz wiekiem są rówieśniczkami. Ostatni raz, na Tenrou Meredy była dziesięcioletnim dzieckiem, członkinią mrocznej gildii Grimore Heart, z którą walczyła...
 - Urocze powitanie, doprawdy. - stwierdziła, niby sarkastycznie, lecz z przyjaznym akcentem. Nie minęła chwila, a przytuliły się, jakby były najlepszymi przyjaciółkami. Obie podeszły, wraz z Ultear do Jellal'a i Erzy. Córka Ur także się zmieniła - nie przypominała już bezdusznej mrocznej, która dążyła do osiągnięcia potęgi Zeref'a.
 - Co wy tu robicie? Zaraz... - Tytania urwała, denerwując się. Dopiero teraz sobie przypomniała... - Powinieneś być w więzieniu! - czując, że czar prysł, Jellal tylko się roześmiał. Erzie jednak nie było do śmiechu.
 - To zbyt długa historia, by ją teraz opowiadać...powinniśmy raczej ruszać po Twoich przyjaciół, prawda? - czarodziejka natychmiastowo oprzytomniała. Prawie zapomniała o Lucy.
~ * ~
Ból wzrastał z każdą sekundą. Nie wytrzymywała już...ale nie mogła tego zrobić. Będzie broniła honoru członkini Fairy Tail, choćby miała teraz umrzeć. Ledwie wytrzymała, gdy zerknęła na wrota - zniszczone i płonące, pod którymi stali Natsu i Gray...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 
 - ...Sprawię, że Twój ból zniknie...
 - Za późno - już jestem wampirem! ... Chodźmy przeczytać kilka rozdziałów! Yeah! 

No i oto mamy rozdział X. ;-) Rozwiązała się "tożsamość" Mary i dlaczego wygląda, jak Sam-Wiesz-Kto, za to Fairy Tail wyrusza, by uratować Lucy. ^^ I powrócili dawni "znajomi", znani już, jako Crime Sorciere - nie powiem, ich spotkanie z Fairy Tail znacznie się różni, niż w Anime / Mandze. :P 
W czwartek lub piątek pojawi się także świąteczny rozdział. :3 Mam już napisany prawie cały, trzeba tylko opisać ***** oraz jak zakończy się wątek ***** i *****. ;-)
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bo czarodzieje zostawiają po sobie ślad. :D

Wyżsi Rangą