poniedziałek, 28 stycznia 2013

"Nie do końca romantyczna randka"

Tytuł: "Nie do końca romantyczna randka" (ang. "Not completely romantic date")
Autor: Alex
Główni bohaterowie: Gajeel Redfox / Levy McGarden (Fairy Tail)
Raiting: T
Fabuła: Gajeel i Levy postawili pierwsze kroki ku ich nieistniejącemu jeszcze związkowi - postanowili spędzić wspólnie wieczór w jednej z luksusowych restauracji. Nie oznacza to jednak, że będzie on do końca spokojny - bo co może się stać, jeśli nadpobudliwi przyjaciele postanowią interweniować w sprawy zakochanych? 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sam nie wierzył, że się na to pisze...ale może zacznijmy od początku.

Bo dlaczego niby stał teraz przed lustrem, w wypożyczonym kilka dni temu, czarnym garniturze, próbując ujarzmić burzę kruczoczarnych i stojących na wszystkie strony włosów? Wszystko z prostego powodu - idzie na swoją pierwszą w życiu randkę. Z dziewczyną. Prawdziwą, ludzką dziewczyną, a nie wyimaginowaną kochanką...czy takie w ogóle były? Nie ważne. Sam nie wiedział, dlaczego ją zaprosił. Kilka godzin wcześniej po prostu wszedł do siedziby gildii, podszedł do niej - siedzącej przy barze i rozmawiającej z przyjaciółkami. Spytał, czy pójdzie z nim na randkę. A ona...o dziwo, zgodziła się. Zszokowana, ale jednak. Po tym tak po prostu wyszedł i uderzył w pobliski, metalowy słup, przeklinając własną głupotę. Przecież nawet nie przemyślał tych słów! Nie wiadomo, jakie fatum go do tego zmusiło...Teraz już sie nie wywinie. Nie jest aż tak wredny. 

Owa dziewczyna miała na imię Levy. Drobna, siedemnastoletnia i śliczna...o czym on myśli!? Posiadała krótkie, jakby najeżone, niebieskie włosy oraz bystre, brązowe oczy. Była inteligentna...po prostu idea...Skup się, Gajeel! W każdym bądź razie, jego bardziej czuła część duszy - bo najwyraźniej taką miał - zmusiła go, by powiedział wtedy tamte słowa i doprowadził do tej sytuacji. Ciekawe, jak wyglądały przygotowania u niej...

~ * ~ 
 - Ty i Gajeel...na randce!? - blondwłosa czarodziejka, imieniem Lucy wciąż nie mogła wyjść z podziwu. Levy znała od swoich początków w gildii - połączyło je wspólne zafascynowanie czytaniem, zadedykowały nawet sobie nawzajem pierwsze dzieła, jeżeli takie powstaną z rąk młodych autorek. A że znały się już dość dobrze, Lucy potrafiła przewidzieć, kiedy Levy odczuwa objawy typowe dla zakochania się - właśnie w pobliżu Gajeel'a tak bardzo zaczyna się rumienić, uśmiechać...I dzisiaj zaprosił ją na randkę, w tym lokalu, niedaleko Fairy Tail. I mimo, iż obie wiedziały o tym od paru godzin, wciąż były w szoku. Levy stała przed lustrem, kryjącym się w pobliżu sterty półek pełnych książek, ciągnących się przez całą sypialnie. Przykładała co chwilę do siebie dwie sukienki - jedną, długą i elegancką, w barwie krwistoczerwonej, zdobioną w okolicach wyciętego dekoltu srebrnymi diamencikami oraz tą drugą, granatową, zakrywającą ramiona, lecz odkrywającą nogi. 
 - Cana, nie sądzisz, że są trochę zbyt...wyzywające, jak na pierwszą randkę? - nerwowym głosem zwróciła się do drugiej dziewczyny w pomieszczeniu. Zajmującej cały fotel i popijającej z butelki złotawy płynu. Odłożyła na bok napój, wstając. Chwiejąc się lekko, podeszła do przyjaciółki, objęła ją ramieniem i skierowała w kierunku lustra. 
 - Słuchaj, młoda. - zaczęła ochrypłym głosem, odkaszlując, by przywrócić go do normalności - Jesteś młoda, jak już wspomniałam, wykorzystaj to, bo raz się żyje i bierz granat... - nie dokończyła. Opadła, upita i ledwie przytomna...ale wciąż żyła, to chyba najważniejsze. - Nic mi nie jest. - dodała, zapadając w głęboki sen, niczym małe dziecko. Levy westchnęła tylko, odchodząc w kierunku niewielkiej garderoby. 
 - To niech będzie granatowa. 
~ * ~ 
Przygotowania Levy do randki poszły szybciej, niż Lucy myślała - nim się obejrzała, jej najlepsza przyjaciółka była wystrojona tak, że nie przypominała samej siebie. O dziwo - w tej "przykrótkiej, ciasnej sukience", jak to określiła - wyglądała całkiem korzystnie. Do tego dodała czarne, niskie szpilki, na których początkowo o mało, co się nie zabiła. Szczęście, że w porę nauczyła ją, jak w nich chodzić, choć sama miała z tym kiedyś problem. Wystarczy sobie przypomnieć starania na spotkanie z Natsu, które okazało się nie randką, a chęcią pożyczenia jednego z Gwiezdnych Duchów. Roześmiała się na to wspomnienie - szkoda tylko, że wtedy nie wyglądało to już tak zabawnie...

Gdy skończyła pomagać Levy w umalowaniu jej i wyprostowaniu włosów, opuściła Wróżkowe Wzgórza, kierując się do dzielnicy mieszkalnej. Powoli się ściemniało - latarnie na ulicach zaczęły się zapalać, a pierwsze gwiazdy ujawniać na niebie. Heartfilia chodziła na krańcu brzegu, jak to miała w zwyczaju. Ignorowała także wołania pobliskich rybaków, że to niebezpieczne i może spaść. W końcu musiała przejść taką dzielnicą, która na przyjazną nie wyglądała. Większość światła, to kiwające się względem wiatru lampy zawieszone na dachach niskich domków. Poczuła się trochę nieswojo i...
 - Aaa! - wydała z siebie ten przenikliwy wrzask, odskakując od ciemnego zaułka i szykując pęk kluczy do Bram. Tym "strasznym czymś" był... - Natsu!? 
 - Siemka...Lucy... - podrapał sie nerwowo po głowie, ukazując swój firmowy uśmiech. Tym razem nie zmiękczył przyjaciółki, wręcz ją zirytował. Happy'ego nie było w pobliżu - najprawdopodobniej został w siedzibie, albo w domku, gdzie mieszkali oboje. 
 - Przeraziłeś mnie na śmierć, ty idioto! - uderzyła go z całej siły torebką, którą miał przy sobie. On tylko szczerzej się roześmiał, kulając się na ziemi. - Gdzie masz tego kocura? - tak, Lucy naprawdę się zdenerwowała w takiej sytuacji. A jakby tak to był prawdziwy przestępca? 
 - Happy poszedł śledzić Carle i Lily'ego...a ja idę zobaczyć, jak Gajeel robi z siebie ofermę. Narka! - próbował się wywinąć spod "pułapki Lucy", ale na próżno. Zszokowana zatrzymała go, łapiąc za kawałek białego szalika.
 - Jak to "zobaczyć Gajeel'a"!? On ma teraz randkę z Levy! Chyba, że...o rany, Natsu, nie mów mi, że...
 - Dokładnie tak. - przerwał jej, znowu się uśmiechając. Lucy nie wytrzymała i...wymierzyła mu policzek. Ale on na to nic, tylko znowu zaczął się chichrać, jak ten idiota. - No co!? Levy to Twoja najlepsza przyjaciółka, nie jesteś ciekawa, jak by potoczyła się jej pierwsza randka? - poruszył brwiami w rozśmieszający sposób. Lucy zamyśliła się. 
 - W sumie, to ma sens. - podobnie, jak Gajeel wcześniej, tak teraz ona karciła sie za swoją inteligencję - Nie wierzę, że to robię, ale...idę z Tobą.
 - Z nami. - poprawił ją, wprowadzając w zakłopotanie. Nerwowo potworzyła te słowa, jąkając się. I nagle z cienia wyszli Jet i Droy. Nie wyglądali jednak zbyt normalnie. Rudowłosy Mag zakrył najeżoną czuprynę pod blond peruką. Sam strój wyglądał niecodziennie - różowa koszula i czarne, obcisłe spodnie sprawiały, że przypominał tego barmana z taniego baru dla podróżnych w Magnolii. Droy wyglądał jeszcze gorzej. W jasnozielonej sukience, zdobionej kwiatkami, peruce z rudych włosów oraz kapeluszu, udekorowanym niezbyt okazałym piórkiem gigantem. 
 - Jet!? Droy!? Co to ma byc, do cholery!? - zupełnie straciła orientacje. Ci staneli, niczym prawdziwi meżczyźni, przykładając pięści do klatki piersiowej.
 - To dla Levy! - wykrzyknęli, następnie biegając, jak małe dziewczynki - Levyyyy! - przerwali, kiedy to ktoś nagle spadł...z dachu. Była to dziewczyna o krótko ścietych, czarnych włosach, pełnych kolorowych pasemek. Mocny makijaż i skórzana kurtka mówiły same za siebie. 
 - Juvia czuje ból... - wyjąkała, wstając poobijana. 
 - Ona też!? - Lucy wskazała na "przyjaciółkę", przeszywającą ją lodowatym wzrokiem. Teraz już czarnowłosa wysyczała jadowitym tonem słowo "rywalka". 
 - O niej nic nie wiedziałem. - odparł Droy, wyciągając z kieszeni zdenerwowanego obecnością obcych Jet'a lusterko oraz kosmetyczkę. Zaczął doprawiać swój "makijaż", co było co najmniej...dziwne. Nie normalne wręcz. 
 - Juvia chce zobaczyć, jak Gajeel radzi sobie na pierwszej randce...rywalko w miłości. - wyjaśniła, odgarniając za ucho grzywkę. Nie przypominała nawet siebie...przynajmniej jedna osoba wie, jak sie porządnie przebrać.  
 - Słuchajcie, to miłe, że chcecie wspierać swoich przyjaciół, ale... - przerwała, widząc, jak Natsu stoi przed nią w ulizanych, czarnych włosach, okularach i wąsiku. Ubrany w garnitur kelnera. - Kiedy się przebrałeś!? - nie odpowiedział. Wszyscy ruszyli do przodu, a ona za nimi. Zdrowy rozsądek opuszczał ją na dobre. 
~ * ~ 
Denerwowała się i to bardzo. Zarumieniona stała teraz przed Gajeel'em. Oboje byli oszołomieni sobą nawzajem. Sam Smoczy Zabójca gdzieś tam się rumienił...choć nie było tego widać przez stertę "kolczyków" na jego twarzy. Podrapał się po burzy włosów, próbując coś powiedziec. I jak tu zacząć randkę!? Niepewnie podszedł do miejsca, przy którym miała siedzieć Levy i osunął krzesło, by mogła usiąść. Podziękowała grzecznie, zajmując swoje miejsce. I znowu milczenie. 
 - Wiec... - zaczeła cicho, nerwowo dotykając widelcem pustego jeszcze talerza - Dlaczego mnie zaprosiłeś? - spojrzała chłopakowi w oczy, od razu odwracając wzrok. Ten nie wiedział co odpowiedziec i sam, gdy nie obserwowała, ugryzł kawałek noża. 
 - A tak...jakoś...
 - Aha.  
Ponownie zapadła cisza, aż podszedł do nich kelner. Wydawał się inny od reszty - przede wszystkim skrywał twarz za stertą kart dań. Wyjął z niej dwie i wreczył parze.
 - Si, proszę, oto pańskie karty dań, sir. - rzekł z dziwnym akcentem. Nim zdążyli odpowiedzieć, zniknął. Gajeel wzruszył ramionami, przeglądając liste potraw. Uderzył chwile po tym pieścią o stół. 
 - Jak to nie ma żelaza!? - wrzasnął, zwracając na siebie uwagę innych gości. Zażenowana Levy spłoneła jeszcze wiekszym rumieńcem. 
 - Gajeel, prosze, uspokój sie... - jak na rozkaz, posłuchał jej. Zapanowała niezręczna atmosfera, a jej twarz przybrała buraczkowy odcień, kiedy dostrzegła, iż trzymają sie za ręce. Oboje odwrócili wzrok. Levy przyglądała się jezdni za ogrodzeniem, zaś Gajeel parze dziwnych ludzi, zajmujących stolik niedaleko od nich. Dziwny jest ten wieczór...może ta randka była złym pomysłem? Sam jesteś złym pomysłem! 
~ * ~ 
Natsu powrócił do niewielkiej kryjówki w krzakach, zdejmując z wyraźną ulgą peruke. Kucnął obok Lucy, która podglądała siedzących kilka centymetrów dalej Levy i Gajeel'a. Obok kucała Juvia, nasłuchując. Salamander z uśmiechem zwrócił sie do najbliższej przyjaciółki.
 - Jet i Droy zajeli już stolik, a...coś sie stało? - nie odpowiedziała. W zamian za to wskazała na miejsce po jej drugiej stronie. Ukryte za krzakami, z zaciekawionymi wyrazami twarzy...Erza i Mirajane. Ledwie sie powstrzymał przed wrzaskiem. - Co wy tu robicie? - spytał szeptem. W zamian został uderzony w głowe przez Tytanię. Mira uśmiechneła sie, przybliżając nieco do towarzystwa.
 - Nie mogłyśmy pominąć tego momentu, prawda? - rozległo się krótkie i ciche cykniecie. Szkarłatnowłosa w pełnym skupieniu robiła kolejne fotografie nieśmiałej pary. Juvia wstała bez słowa, mówiąc krótko, że jej kolej. - Tylko pamiętaj - mów w pierwszej osobie. - upomniała ją jasnowłosa. Dziewczyna tylko przytaknęła, ruszając do przodu. Zachwiała sie lekko na wysokich glanach, szybko poprawiając czerwony błyszczyk. Podeszła niepewnie do stolika Gajeel'a i Levy. Ci najwyraźniej już się "rozerwali", bo rozmawiali, jak najlepsi przyjaciele - zdziwili się, widząc kogoś tak niecodziennie ubranego. Nie wspominając o obserwującej ich parze.
 - Ju...Znaczy, ja bardzo przepraszam, ale wiecie może, gdzie jest scena? - skrzyżowała rece na piersiach, przystawiając w odważnej pozie. Miny pary były...boskie. - Miałam tu grać .To wiecie, czy nie? - zmieniła swoją pozycję, opierając o ich stolik. Wszystko, byle mogła wytrzymać w tych dziwnych butach.
 - W sumie, to... - niebieskowłosa chciała już odpowiadać, gdy Juvia przerwała jej. Cała ta akcja była dość nerwowa i niedowierzająca. Podobnie, jak cały plan, obmyślony w pośpiechu przez Natsu. A ona nie zamierzała udawać kogoś, kim nie jest.
 - Dobra, palanty, sama sobie znajdę. - i odeszła. Jednocześnie zaczęła wyklinać siebie w duchu, że jest taką słabą aktorką. Levy jeszcze przez chwilę obserwowała "nieznajomą", wracając do rozmowy. Gajeel był - o dziwo - nieco bardziej towarzyski. Ale to właśnie było takie niezwykłe, że mogli siebie odkrywać...ale niech już tak sie nie rozpędza.
 - Dobrze, więc...Nigdy nie pytałam, ale jak było w Phantom'ie? Tak z ciekawości tylko... - uśmiechnęła się zachęcająco, oczekując odpowiedzi. Fakt, z Phantom Lord'em są związane niezbyt przyjemne wspomnienia. Jednak chciała go lepiej poznać. Gajeel odchrząknął, odkładając widelec, którego nie zamierzał przeznaczyc na jedzenie. Kelner nie pojawił sie od tamtego czasu. 
 - W sumie, niezbyt się różniło. - odparł...uśmiechając się. Mirajane wzruszyła się, widząc to, zaś Erza, niczym maszyna, zaczynała robić kolejne zdjęcia. Nikt nie zauważył Juvii, która w końcu wywaliła się przez glany tuż za nimi, wydając z siebie krótki pisk. - Też wykonywałem zlecenia samotnie, nie miałem zbyt wielu znajomych...
 - Cóż, teraz masz...
 - Erza, włączaj kamerę! - Mirajane zaczęła szturchać przyjaciółkę, tylko bardziej ją denerwując. Tytania przywdziała Zbroje Cesarzowej Płomieni na tyle cicho, jak sie dało. Nastepnie przyłożyła broń do szyi barmanki z gildii. 
 - Nie mów mi, co mam robić. - na spokojnej rozmowie się nie skończyło. Mirajane w swojej demonicznej formie rozpoczęła pojedynek z dawną rywalką. W ten sposób obie skończyły w okolicy z dala od ich kryjówki. Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi. Jedynie Gajeel dziwnie spojrzał na bok. Zignorował je. Grono obserwujących skurczyło się do Lucy, Juvii i Natsu, który na nowo przywdział przebranie idealnego kelnera. Jet i Droy rozmawiali o czymś, jakby zapomnieli o swoim zadaniu. Różowowłosy powstał, zauważając przeszkodę - prawdziwego kelnera, wychodzącego właśnie z kuchni. 
 - Napaliłem się. - oznajmił, poprawiając wąsik i podbiegając do ledwie widocznego mężczyzny. Z rozbiegu uderzył go w głowę. Ciemnowłosy czterdziestolatek prawie upuścił trzymaną tacę, z wyrzutem przyglądając się Dragnell'owi. Gdy odszedł, wymsknęło mu się pod nosem krótkie przekleństwo. Ruszył powoli do stolików, kiedy to Natsu powrócił, naskakując na niego i przewracając. Nieprzytomnego zaciągnął na tyły lokalu. - Ryk Ognistego Smoka!  
~ * ~ 
Gajeel podniósł głowę, dostrzegając kawałek płomieni. Towarzysząca mu dziewczyna odwróciła głowę w kierunku wybuchu. 
 - Co to było? - partner odpowiedział cichym parsknięciem śmiechem. Początkowo uznała to za nie kulturalne, nie minął jednak moment, a oboje śmieli się w najlepsze. Jet i Droy spojrzeli krzywo na nich. Drugi z nich wstał, podtrzymując dół sukni. 
 - Panienka idzie upudrować nosek. - imitacja głosu kobiety wyszła w jego interpretacji żałośnie. Jet ruszył za nim. Oboje opuścili teren restauracji, nie mogąc znieść, jak Levy dobrze czuła się w towarzystwie "bestii". Natsu tymczasem podszedł do nich - tym razem twarz zakrywał białą chustą. 
 - Czy państwo zamówili że si że dante deser esta? - próbował mówic z egzotycznym akcentem. Wyszło tak, jak w przypadku Droy'a. Mimo to, Levy uznała, iż dziś już nic jej nie zdziwi. Ukryła zdenerwowanie pod uśmiechem. Gajeel milczał, inaczej z jego ust posypałaby sie masa nieprzyjaznych zwrotów.
 - My nawet nie jedliśmy kolacji. Czekamy tu z godzinę. - wyjaśniła. Natsu uderzył się dłonią w czoło, powtarzając z niewiadomych przyczyn "non, non, non", odchodząc. Przypatrywał sie parze, chodząc do tyłu. I nie zauważył, kiedy to szturchnął przypadkowo małego chłopca. Rudowłosy, z zielonymi oczami i masą piegów na twarzy. Mag chciał coś powiedziec, ale do tego ostatecznie nie doszło...wszystko przez cios otrzymany w czułe miejsce. Natsu nie chciał sie już powstrzymywać. Zdjął przekrzywiony wąsik. 
 - Pieśc Ognistego Smoka! - nim trafił w przeciwnika, ten pchnął go na wózek ze szklaną zastawą, który sam z siebie zaczął jechać przed siebie. Juvia i Lucy natychmiastowo porwały sie z miejsca, biegnąc za nim. 
 - Natsu!
 - Paniczu Natsu! - w tym momencie Gajeel i Levy spojrzeli w stronę zamieszania. Podejrzenia osiągnęły skalę zenitu, kiedy to Juvia ponownie zaliczyła bliskie spotkanie z Panią Ziemią, przez które tym razem spadła jej peruka, ukazując burze niebieskich loków. Natsu nie zniósł i tym razem jazdy - nie zdążył się opanować przed pozostawieniem nieprzyjemnej niespodzianki przy stoliku zakochanej pary. Wśród niej był mężczyzna, o ciemnej karnacji i włosach. Do białej koszuli przypięta była odznaka policjanta. Nikt nie zorientował sie, gdy rozpoczęto pościg. Całośc zakończyła się, kiedy wózek uderzył o ścianę. Na wpływ tego nagłego wydarzenia, szklana zastawa upadła, ulegając zniszczeniu.  
 - Mamma Mia! Toż to szklana zastawa mojej jedynej rodzjini! - wrzasnął inny lokaj, widząc zniszczenia odniesione przez Natsu, który dopiero zaczął sie opamiętywać. Lucy i Juvia dogoniły go, niestety za późno. W zamian za to Gajeel i Levy na czas dotarli na miejsce. 
 - Coś Ty zrobił, przeklęta podpałko!? - Żelazny Smoczy Zabójca zaczynał przywdziewać bitewną formę, przed czym powstrzymała go młoda czarodziejka. Pomiędzy nimi, a Salamandrem przystanął policjant, zakładając kajdanki trójce nieproszonych gości. 
 - Jesteście aresztowani.  
~ * ~ 
Ciągnął ją, trzymając drobną dłoń. Biegli przez wzgórze, z tą różnicą, że Levy nie mogła podziwiać tego widoku. Miała związane oczy. Pytała go, dokąd idą, ale nie odpowiadał. W końcu poczuła, jak materiał zostaje zdjęty z jej oczu. Leżała na trawie, widząc przed sobą gwiazdy. Wiele ślicznych, błyszczących na ciemnym niebie gwiazd. Podniosła sie, kierując wzrok na oświetloną, nocną Magnolie. Poczuła, że znów coś ją kładzie. A raczej ktoś.
 - Nie psuj chwili. - szepnął Gajeel. I tak razem leżeli, trzymając się za ręce i oglądając gwiazdy. "Piękne", odparła. I nic więcej nie powiedziała. Bowiem nad jej głową wisiał teraz pewien ciemnowłosy mężczyzna, który złożył na jej ustach pocałunek. A ta chwila mogła trwać wiecznie. Bez żadnych nieproszonych obserwatorów. Bez niezręcznej sytuacji. Tylko oni. On i ona...razem.
~ EPILOG ~ 
Minęła noc i nastał poranek. 
Jedyną osobą, która nie spała w ciasnej i zimnej celi, była Lucy. Wpatrywała się w zrobioną z ciemnego kamienia ścianę, przy której drzemał Salamander, głośno chrapiąc. Gdzieś tam obok leżała Juvia, powtarzając co chwila przez sen "Gray-sama". Po drugiej stronie krat znajdował się przyjemny pokój, z biurkiem, pełnym papierów, pudełek po pączkach oraz kubków, w których znajdowała się kawa. Tam panowała jasność, w przeciwieństwie do drugiej strony pokoju. Czarodziejka spuściła wzrok, dostrzegając leżącą na podłodze gazetę, najprawdopodobniej na dzień dzisiejszy. Znudzona, bez zastanowienia prześlizgnęła dłoń przed kraty, zawracając, tym razem już z lekturą. Na pierwszej stronie widniało zdjęcie lokalu, w którym wczoraj wszyscy się znajdowali.
 - Już zdążyli to opisać...cudnie. - mruknęła sarkastycznie, niechętnie przystępując do czytania tekstu. 

Magowie z Fairy Tail demolują restaurację.

Do wydarzenia doszło wczorajszego wieczoru. Gildia Fairy Tail przyczyniła się do zniszczenia restauracji Zentopia. Zniszczeniu uległo wiele cennych przedmiotów, należących do pracowników oraz gości.

"To był dla nas prawdziwy dramat" - informuje
Ana Kazama, jedna z gości podczas awantury.
Jak wiemy z dalszej części wywiadu, trójka Magów
z Fairy Tail - Lucy Heartfilia (17), Juvia Lockser (18) 
oraz Natsu Dragnell (którego wiek nie jest nam zna-
ny) pojawili sie na terenie restauracji w okolicach
godziny siedemnastej. Ukrywali się najprawdopo-
dobniej w pobliskich krzakach. Było ich więcej - 
pół godziny po ich przybyciu, na okolicznej ulicy
zaczeły się dziać dziwne rzeczy. Przechodni dostrze-
gli dwie walczące "kobiety". Ponad to na tyłach lokalu
odnaleziono nieprzytomnego pracownika. Gdy się przebudził,
mówił o dziwnym kelnerze z krzywym wąsem. "Był
Magiem ognia, to pewne" - wiadomo już, kto nam 
przychodzi na myśl. Akcja dobiegła końca, kiedy to 
Magowie z pomocą wózka (pełnego rodzinnych 
artefaktów jednego z właścicieli lokalu) jeździli
dookoła, m.in. powodując szkody na dumie
znanego nam policjanta. 

Pytanie tylko - dlaczego zdecydowali się na demolkę
w dziwnych przebraniach?  
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 
I wtem Alex napisała one-shot, dotyczący paring'u...

Nie do końca romantyczną randkę pisałam już całkiem dawno, ot tak takie luźniejsze opowiadanie, które nie wiedziałam, czy mam opublikować, czy nie. Przepraszam zatem, jeżeli pojawią się drobne braki w "ę" i "ć" (których wtedy używać nie mogłam, a poprawianie ciągłym podkreślaniem przeglądarki nie jest zbyt przyjemne), a także za małą ilość opisów. Kolejne one-shot'y mają ich więcej, ale uważam, że ten też jest całkiem dobry. ;-) 

Dotyczy on pary Gajeel & Levy, jak zapewne zauważyliście - są w skromnym gronie tych, których widzę razem. A że moje opowiadanie ma minimalne ilości podobnych akcji - opowiadanie z ich pierwszą randką. 
 

2 komentarze:

  1. To było świetne *.* I weź mi tu kobieto nie wciskaj, że piszesz krótkie rozdziały czy też one shoty xD Gajeeel *p* Chyba się w nim zakochałam xD Opisałaś go świetnie, wiadome było, że to jest Gajeel jakiego znam z anime czy też mangi. Najlepsza była akcja z brakiem żelaza xDDD Śmiałam się dobre dziesięć minut i śmieje do teraz xD Ogólnie niezłą rozpierduchę zrobili w tej restauracji O.o I jeszcze gliny ich zgarnęły! Hahaha, teraz to trochę posiedzą w tej celi :D A artykuł gazety po prostu doskonały xD

    Pozdrawiam serdecznie i czekam na więcej takich akcji *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny One shot ! Gajeel i Levy to moja ulubiona para :D Do tej pory boli mnie brzuch od śmiania się w trakcie czytania . Tak wiele było śmiesznych momentów. Masz talent do pisania ! ;3 Podzielam wypowiedz wyżej jesli chodzi o artykuł xD
    No kurde ! Zajebiste to było ! ;3

    OdpowiedzUsuń

Bo czarodzieje zostawiają po sobie ślad. :D

Wyżsi Rangą