piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział XIII

Pewien dom na wzgórzu - w nienaruszonym stanie od kilkunastu lat. A konkretniej od pożaru, który miał tu miejsce dokładnie piątego czerwca roku X771. Posiadłość, choć ma za sobą potężną pożogę, w której zginęła większa część rodziny, nie odniosła aż tak wielu zniszczeń, co zadziwiło większość miejscowych. Dwupiętrowy, ze średniej wielkości pokojami. Na wyższym poziomie brakowało paru ścian - także tam musiała rozpocząć się tragedia, która przekreśliła dalszy żywot rodziny. Dach, częściowo zniszczony, z którego opadały drewniane belki, tworzące go. Gdyby nie osmalone wnętrze i zrujnowane meble, byłaby to posiadłość zamożnej, szczęśliwej rodziny, ze ścianami w kolorze jasnego beżu i pięknym ogrodem. Dookoła niego znajdowała się neonowa, żółta taśma z czarnymi napisami, zabraniającymi wstępu do środka. Bowiem było tam niebezpiecznie - wszystko mogło się w jednej chwili zapaść. A przez dziurę, w której znajdowało się niegdyś okno, widać było sypialnię. Zdobiona strzępkami obrazków i zabawek, wyglądała na pokój dziecka.

W pobliżu kręciła się niebieskowłosa kobieta. Pod drzewem, z którego idealnie widziała ogród, spoczywała marmurowa płyta, wbita w mokrą od potężnego deszczu trawę. Pogoda idealnie pasowała do jej dzisiejszego humoru. Mimo, iż minęły już dwa tygodnie od śmierci Amandy, wciąż ciężko było jej się pogodzić z odejściem tej dziewczynki. Tym bardziej, że to właśnie ona ją zabiła...

Pozostawiła na płycie białą różę, narzucając jednocześnie kaptur, by uchronić się przed burzą. W dzieciństwie często przychodziła w to miejsce - sama. Tutaj mogła czuć się beztroskim dzieckiem, mogła być wolna. A owe róże rosły tu, jeszcze przed wypadkiem. Nie wiedzieć, czemu, po jej odejściu wszystkie dotychczasowe kwiaty zwiędły. Ale biała róża na zawsze pozostała "jej jedynym"... Przy nim czuła się spokojna, jakby nie miała tych demonicznych mocy od byłego Mistrza, ani swojej psychozy...bo tylko tak mogła to nazwać. Pokręciła nerwowo głową, zaciskając usta i oczy, by powstrzymać łzy, które i tak spłynęły po policzkach bladej twarzy. Torpid Nightmare po śmierci Amandy i Mistrza zostało rozwiązane. Seamus zniknął. Została sama. Całkowicie sama. I gdzie teraz się niby udać? Wszyscy znają ją, jako chorą zabójczynię, Maga Krwi, bezlitosnego. Nikt nawet jej nie poznał - a dlaczego to robiła? Zemsta naprawdę potrafi zrobić z człowieka potwora...

Rozdział XIII "I wszystko wraca do normy..."
W ciągu tygodnia, Fairy Tail zdążyło powrócić do normalnego funkcjonowania. Praktycznie wszyscy zapomnieli już o aferze z Torpid Nightmare, jak i niedoszłym odtworzeniu Bramy Jawy i Snu. Choć drużyna, która brała w tym udział - choć zachowywała się, jak każdego dnia w siedzibie - w dalszym ciągu odczuwała dziwny niepokój. Lucy siedziała teraz przy jednym ze stolików, przyglądając się bacznie medalionowi od Elyon. A konkretniej temu, czym Elyon "była" teraz - wisiorem, z którym blondwłosa nie rozstawała się od jego otrzymania. Nie wiedziała jeszcze, czy to służyło w jakiś konkretnych celach, czy miało oznaczać pamiątkę - ba, nie znała nawet odpowiedzi na to, dlaczego ona "umarła"...Wszystko wróciło do normy. Aż ciężko było w to uwierzyć. Tajemnicą pozostało także to, co stało się z kluczami do Bram Ryb i Wagi - zniknęły.
  - On Cię lluuubiii...
Obejrzała się za siebie, dostrzegając małego, niebieskiego kota, unoszącego się na śnieżnobiałych, niewielkich skrzydełkach. Happy, bo tak ma na imię, śmiał się, trzymając łapki przy ustach - choć i tak słyszała go większość zgromadzonych najbliżej Maga.
 - Nie wiem, o czym znowu mówisz... - rzuciła Lucy, ignorując Exceed'a i nerwowo popijając napój z kufla, wcześniej spoczywającego na stole. Happy ponownie zaniósł się donośnym śmiechem, przysiadając na blacie, już bez skrzydeł.
 - Natsu Cię lluuu...
 - Co!? - w nagłym odruchu, wypluła przed siebie pitą zawartość kufla. Poczuła, że na jej policzkach pojawiają się rumieńce, a na ten widok, kot upadł na ziemię i zaczął turlać się po podłodze. - Naprawdę nie widzę powodów, byś tak sugerował...To przyjaciel.
 - Martwił się o Ciebie, dopiero teraz mi to wyśpiewał, musiało coś...
 - Zamknij się. - warknęła, przerywając mu w końcówce i ruszając do wyjścia z budynku. Zatrzymała się, dostrzegając wchodzącego do środka, niskiego starca. Mistrz Makarov, szczęśliwszy, niż zazwyczaj, a za nim najsilniejszy członek gildii, Gildarts. Odsunęła się na bok, a wszyscy powstali z miejsc. Czekali na wieści, odnośnie ich dawnej siedziby.
 - Mam złe wieści... - zaczął Dreyal, spuszczając wzrok na dół. Odpowiedź nasuwała się sama: nie udało się. Budynek w centrum Mangolii, stanowiący niegdyś "dom" całej gildii, zostanie sprzedany komuś innemu. Z pełnym szacunkiem, ale w małej tawernie nie wiele będą mogli zdziałać, zwłaszcza, że Fairy Tail musi odzyskać dobre imię. Smutek ustąpił radości, gdy Makarov wypowiedział kolejne słowa. - ...musicie przerwać swoje obecne zajęcia, nie ważne, jak potrzebne. Przenosimy się do dawnej kwatery!
Radości nie było końca. Magowie - choć w rzeczywistości nie wiedzieli, co powinni teraz powiedzieć, jak zareagować - wiwatowali na cześć gildii, mistrza i wszystkich. A gdy szli wszyscy przez ulice Mangolii, a mieszkańcy obserwowali ich z niebywałym zdziwieniem, wiadome było, że Fairy Tail naprawdę powraca. 
~ * ~
W lesie, pomiędzy drzewami, leżała dziewczyna. Popołudniowe słońce odbijało się w jej szeroko otwartych, niebieskich oczach. Teraz wyglądała tak łagodnie, niewinnie...Szkoda, że prawda była zupełnie inna. Wypoczywała teraz, wśród kolorowych liści - w końcu zbliżała się jesień. Oparła głowę o prawą dłoń, zaś tą, która powinna być lewa, położyła na brzuchu. Powstała jednak z tej wygodnej pozycji, słysząc szelest. Szelest człowieka.
 - Zaczyna się. - przywarła do jednego z drzew, próbując obserwować swobodnie potrzebny obiekt. Nastolatka, o czarnych, rozpuszczonych włosach i błękitnych oczach. Bladej cerze, przy nosie porośniętej ledwie widocznymi piegami. W dżinsach, czarnym topie i zrobionej z jasnego materiału kurtce wyglądała na mniej-więcej szesnaście lat. Gdy zbliżyła się na tyle blisko kryjówki Mary, poczuła silne kopnięcie w brzuch, a potem uderzenie pięścią w głowę. Wzruszyła ramionami. - Zbyt proste.
~ * ~
Oczywiście radosna atmosfera nie udzielała się Wróżkom w momencie, w którym okazało się, że - zanim zaczną się bawić na nowo - czeka ich mnóstwo sprzątania. Kurz osiadł się dosłownie wszędzie - na barze, scenie, stolikach...Biblioteka, nietknięta od lat, pozbawiona kilku wzorów, zabranych do mniejszej biblioteczki w tawernie. Levy niosła je teraz ze sobą - oczywiście posiadając asystę w postaci Jet'a i Droy'a. Nawet Gajeel trochę pomógł, teraz już cały i zdrowy, jakby walka z Marą nigdy się nie wydarzyła. Po przeszło dwóch godzinach, budynek lśnił czystością - teraz to wszyscy wesoło rozmawiali, wsłuchując się także w występ Miry.
 - Jak za starych, dobrych czasów. - odparł Natsu, rozsiadając się na drewnianej ławce i zakładając ręce za głowę. Cały "luksus" tej sytuacji trwałby, gdyby nie przypadkowe szturchnięcie chłopaka przez Gray'a. A potem wszystko samo się zaczęło, aż nagle cała męska część gildii brała udział w pojedynku o nic.
 - Masz rację, Natsu. - Erza powstała z miejsca, odgarniając do tyłu burzę prostych, czerwonych włosów - Jak za starych... - wokół niej rozbłysło światło, przemieniając zbroję na postać skórzanego kostiumu, z dołączonym batem oraz sztyletem - ...dobrych... - błysk w jej oczach i złośliwy uśmiech wstrzymały kilku Magów - ...czasów! - i nikt nie zauważył, jak dosłownie wskoczyła w tłum. Nie minęła chwila, a dało się usłyszeć dziwne krzyki.
 - Mogli się wstrzymać...nawet Erza walczy... - Happy śmiał się wesoło, lewitując nad blond czupryną Lucy. Mirajane zajęła jedno ze zwolnionych miejsc, odstawiając srebrną tacę.
 - A może pójdziecie na jakąś misję? Dzisiaj przyszło kilka dość dobrze opłacalnych...
~ * ~
Dziwnie jest być w cudzym ciele...
Znaczy, nie dosłownie - Marze po prostu się poszczęściło, że znała przynajmniej postawy transformacji. W ten sposób przypominała tamtą dziewczynę, głos i strój - który sama jej ukradła, gdy była nieprzytomna - nie miały znaczenia. Na Seamus'a nie ma już co liczyć - właściwie, to nie wie nawet, co się z nim dzieje. Zniknął po wydarzeniach z Bramą.
 - Tam jest!
Zdziwiona tym nagłym głosem, odwróciła się za siebie. Grupa uzbrojonych rycerzy, gotowa do walki. Jak mogli ją wykryć? Przecież ma "przebranie", nie powinni jej nawet poznać...A może znaleźli ciało tej, dzięki której w ogóle może mieć tą postać?
 - Mirando, nic Ci nie jest? - zdziwiła się, jednak mimo wszystko, przytaknęła - Wiesz przecież, że ojciec kazał Ci zostać w domu... - no ładnie. Właśnie zabiła córkę kogoś wpływowego i teraz musi ją udawać...chociaż może to dla niej lepiej? Uśmiechnęła się w swój ulubiony sposób, choć straże wydawały się tego nie zauważyć. - Powinniśmy wracać...Mishima spodziewa się gości - Magów. Powinni wkrótce przybyć...
~ * ~
 - Tak w ogóle, to dokąd tym razem idziemy?
Gdy atmosfera w gildii nieco się rozluźniła, a Mirajane powiedziała drużynie o swojej propozycji, Natsu - przygotowany do walki, która rzekomo nastąpi - pochwycił za pierwsze-lepsze zadanie. Erza spojrzała na białą kartkę, zdobioną czarnymi kwiatami, przy których elegancką czcionką spisany był tekst.
 Zaginiony relikt
Poszukiwany jest zagubiony relikt rodziny Mishima - złoty zegar, zdobiony imieniem "Miranda" oraz drugim, jednak niewidocznym. Gwarantowana nagroda wynosi milion kryształów - Magowie, którzy podejmują się zadania, proszeni są wstawić się w rezydencji rodziny, w pobliżu miast Oak i Mangolia. 
 - Z tego wynika, że musimy coś odnaleźć. - stwierdziła, co nie było zbyt dużym zaskoczeniem. Większość misji, które teraz zdobiły tablicę polegała na szukaniu. Jedynym pocieszeniem było całkiem wysokie wynagrodzenie, z czego najbardziej ucieszyła się właśnie Lucy. Z wiadomych powodów.
 - Ciekawe, że na tym całym zegarze jedno imię jest zakryte... - odparł w końcu Gray, który - o dziwo - jeszcze nie pozbył się koszuli, czy też spodni. Nikt nie zaprotestował. I choć większa akcja mogła być przewidywalna...nikt nie wiedział, że ukryty wróg właśnie teraz jest na czyimś miejscu. I oczekuje, aż grupa Magów z Fairy Tail stanie przed nim, myśląc, że jest przyjacielem...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ten rozdział jest prequelem! 

I jak mijają ferie? :3 Mi osobiście nie idzie tak źle. Pierwsze trzy dni spędziłam w Poznaniu - i byłam przy okazji na Hobbicie, z czego w pamięć zapadła mi piosenka Far over the misty Mountains cold - prawie tak samo, jak ta z Harry'ego Potter'a, ale to szczegół. :3 Co do fabuły opowiadania, ciągle szykują mi się na myśl różne zmiany, a to wszystko trzeba poukładać w myślach...Także zaczęłam od jakiegoś czasu pisać one-shot'y, związane z uniwersum anime / mangi. Na chwilę obecną mam ich pięć, zaczynam pisać szósty - a mam jeszcze więcej pomysłów. ;o Zrobię także w najbliższym czasie ankietę, czy mam je tu co jakiś czas publikować. Są to głównie wizje przeszłości niektórych postaci, coś na temat paringów (choć w moim wykonaniu to nie wychodzi aż tak romantycznie, w końcu to Fairy Tail'owe dzieła z mojej ręki ^^), a nawet mam wizję na kolejne opowiadanie. Z tym, że wpierw skończyłabym to, a "nowe" nie byłoby nic, a nic związane z tutejszymi wydarzeniami. Albo miałyby...ale te nie byłyby już tak ważne i każdy wątek musiałabym zakończyć, by przejść dalej. 

To tyle, jeżeli chodzi o moje myśli, względem pisania FanFiction. Do następnego! :3

2 komentarze:

  1. Jak zawsze fajne! O ja też byłam na Hobbicie. :D Szczerze nie przeczytałam książki, ale film fajny. No to weny. No i czekam na kolejny... :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No... nadrobiłam dziś kilka rozdziałów :D W końcu! Chciałam przeczytać sobie może jeden, może dwa... przez Ciebie nie zdąże dziś upiec ciasta na matki urodziny xD Ta cała akcja z Bramą Jawy i Snu oraz TN ... WoW! I nawet Zeref się pojawił! Opisy masz jak zwykle rewelacyjne, przeczytałam kilka rozdziałów dosłownie jednym tchem i to cud, że się nie udusiłam ^.^ Reszte nadrobie jak tylko będę mogła, teraz z trudem odchodzę od kompa bo chciałabym dokończyć czytanie... Odezwe się jeszcze jak przeczytam całość :D :*

    OdpowiedzUsuń

Bo czarodzieje zostawiają po sobie ślad. :D

Wyżsi Rangą