piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział XIV

Rozdział XIV "Imię"
Drużyna Natsu oczekiwała na otwarcie zrobionej z czarnej stali bramy do rezydencji rodziny Mishima - jako, iż pierwszy raz wkraczają na te tereny, muszą odczekać, aż straże przekażą wiadomość właścicielowi posiadłości.Wcześniej także musieli udowodnić swoją przynależność do Fairy Tail. Sam widok rezydencji nie zachwycał - nawet, jeżeli był to okazały budynek z ciemnobrązowymi ścianami i złotymi drzwiami, całość wyglądała dziwnie niedbale, jakby twórca tego miejsca robił wszystko na szybko, byle by otrzymać wynagrodzenie. W końcu jednak brama się otworzyła, a Magowie zostali wpuszczeni do środka. Kamienna ścieżka, po której bokach ustawiono białe fontanny, w postaci ryb, z których to ust woda płynęła do ustawionych pod nimi zbiorników, była tak samo "urodziwa", jak całokształt. Lucy miała wrażenie, że właściciel musi być "maniakiem" złota - bowiem strażnicy mieli na sobie ciężkie zbroje z tego właśnie minerału, a hol główny, ze ścianami, dekoracjami i schodami wyglądał, jak zanurzony w złotej rzece.

Doszli do celu drogi - do urodziwej komnaty, znacznie skromniejszej i przypominającej salon w normalnym domu. Ciemnoróżowe fotele i kanapy z białymi, wygodnymi poduszkami aż prosiły się, by na nich usiąść. Jedno z takich miejsc zajmowało dwoje ludzi. Mężczyzna po około czterdziestce, z szerokimi ramionami i przyjaznym wyrazem twarzy oraz dziewczyna, znacznie młodsza od Magów, z czarnymi lokami i bladą cerą. Jej oczy w dość zadziwiającym, niebieskim odcieniu z wyższością mierzyły gości. Sama przypominała królewnę Śnieżkę z klasycznych baśni, może ze względu na tą srebrną tiarę i białą suknię królewską? Bynajmniej jej ojciec wyglądał raczej na biznesmena, a nie na króla - co ta "młoda" sobie myślała?
 - Ah... - zaczął zleceniodawca, powstając i unosząc w powitalnym geście prawą dłoń. Także wskazał na wolne fotele. - Magowie z Fairy Tail! Czujcie się, jak u...siebie... - głos załamał mu się przez moment, kiedy to Natsu i Happy z ulgą i niedbałością rozłożyli się na miejscu. Prawie doprowadziło to do ostrej wymiany zdań między nim, a Gray'em, a w rezultacie bójki i zniszczeniu domu. W porę Erza uspokoiła Magów, zaś zawstydzona tym zachowaniem Lucy postanowiła "w miarę" samodzielnie poznać cel misji.
 - Więc na czym polega zlecenie - wie pan może, gdzie znajduje się ten zegar? - starała się brzmieć jak najbardziej poważnie, ale widok Tytanii trzymającej w szachu Natsu i Gray'a zbytnio ją rozpraszał. Córka mężczyzny prychnęła coś pod nosem, krzyżując ręce na piersiach i narzucając nogę na nogę. Cóż...witać, że "księżniczka"... pomyślała, ponownie skupiając się na rozmowie.
 - Cóż, zegar ten należy do naszej rodziny od pokoleń... - rozpoczął, zasiadając z powrotem na kanapę. Ciemnowłosa dziewczyna, z udawanym smutkiem, ścisnęła jego dłoń. Aktorką dobrą raczej nie była... - Przechodzi z pokolenia na pokolenie, a zwykle z pomocą magii wpisujemy na nim imiona naszego potomstwa. Obecnie widnieje tam imię mojej córki, kochanej Mirandy...Jej matka zmarła, poroniła także jedno z bliźniąt. Staram się teraz zapewnić mojej córeczce jak najlepsze życie...
 - Tato. - syknęła. Pan Mishima zignorował ją, kontynuując historię.
 - Wcześniej naznaczyłem tam także imię mojego syna. Kazałem je wymazać, lecz to możliwe będzie dopiero, gdy któreś z obecnego potomstwa założy rodzinę. Zatem nie pozostało mi nic innego, jak je zdrapać. Od tamtej pory zegar spoczywał w skarbcu w piwnicy, kilka dni temu został skradziony, na szczęście złodziej nie uciekł daleko. Karoca tej wrogiej gildii została zatrzymana w lesie. Problem w tym, że zegar zaginął, a oni go już nie mają. Zadanie nie jest trudne, za to ważne dla mnie i mojej rodziny. Zdołalibyście odnaleźć ten zegar?
 - Właściwie, to... - Lucy urwała, widząc złowrogie spojrzenie Erzy - ...tak. Jesteśmy w stanie...
~ * ~
 - ...a może jednak nie jesteśmy.
Las, przez który jechali teraz karocą, znajdował się w jednej z zimniejszych części królestwa - takiej, w której nawet pod koniec lata temperatura jest na minusie. Rodzina Mishima okazała się na tyle "hojna", że zapewniła im karocę. Ciemnogranatową, ze złotymi zdobieniami, m.in. przy okienkach i drzwiczkach. Prowadził ją starszy mężczyzna, zaprzęgający dwa rumaki, w specjalnych szatach o tych samych barwach. Podróż dłużyła się niemiłosiernie, droga była wyboista, a Natsu był bliski pewnej nieprzyjemności...której nikt wolałby nie widzieć. Jedyną marznącą w tym momencie osobą była właśnie Lucy - Salamander i Gray nie odczuwali zimna, Erza mogła z łatwością podmienić strój na jakiś ciepły polar, a ona? Nic. Sytuacja pogorszyła się, gdy karoca przystanęła - dalszą drogę blokował obalony pień, którego przejechać nie mogli.
 - Wygląda na to, że resztę drogi przejdziemy pieszo. - oznajmiła Erza, zmuszając wszystkich do opuszczenia pojazdu. Następnie zwróciła się do kierowcy. - Dziękujemy, dalej poradzimy sobie sami.
 - Jak sobie panienka życzy... - nim reszta zdążyła zaprotestować, karoca zawróciła. Tytania chwyciła wszystkich jednocześnie za kołnierze ich strojów i zaczęła ich ciągnąć prostą ścieżką.
~ * ~
 - Jak ta...głupia księżniczka...może w czymś takim chodzić!? - szydziła Mara, otwierając czarną, metalową bramę do ogrodów. Zbliżał się wieczór, wiele maleńkich świateł "wszczepionych" w żywopłot tworzący niewielki labirynt migotało jasnym blaskiem. Mara takiego nienawidziła. Zrobiła kilka kroków do przodu, jednocześnie męcząc się z dołem długiej sukni. W końcu osiągnęła swój cel i zdarła falbaniasty koniec, skracając tym samym strój do połowy kolan. Usłyszała cichy i chciwy śmiech w pobliżu.
 - Niesamowite...Miranda także nienawidziła tych sukienek... - z cienia wyłonił się zakapturzony chłopak. Mimo, iż nie widziała jego twarzy, rozpoznała ten ton głosu. Zrobiła irytowaną minę, co śmiesznie wyglądało w postaci tej obcej córeczki tatusia.
 - Och, więc to tu się ukrywałeś, co, Seamus? W ogrodach marnych bogaczy? - spytała z sarkazmem, powoli powracając do swojego pierwotnego wyglądu. Wstrzymała się z tym, widząc gest dawnego "przyjaciela" z gildii. I choć Torpid Nightmare praktycznie nie istniało, wciąż nosiła na lewym udzie niebieski symbol półksiężyca, przeszyty przez kobrę.
 - Lepiej nie zmieniaj swojej postaci. Nie chcesz chyba, by ktoś Cię taką przypadkowo zobaczył? - na nowo się uśmiechnął, tym razem bardziej przyjaźnie - Więc proszę...taki jest Twój plan? Bo jakoś nie widzę, byś teraz ścigała tych palantów z Fairy Tail, za tym musi się coś kryć. Musi. - dokładnie zaakcentował to słowo. Mara prychnęła coś, zdejmując srebrną tiarę i rzucając nią o ziemię.
 - Nie taki był plan. - powiedziała ledwie słyszalnie, odgarniając za ucho czarne włosy - Zamierzałam "dołączyć" do tej durnej gildii i ją jakoś przejąć, ale ta "misja" na poczekaniu jest jeszcze lepsza. - po raz pierwszy od czasu ich spotkania uśmiechnęła się. W pseudo błękitnym oku pojawił się błysk. - Skoro ten Mishima jest jednym z bogatszych i wpływowych, można wykorzystać bycie jego "kochaną córeczką". Ciekawe, czy ona z "góry" widzi to wszystko. - ze złością zrzuciła z siebie zapięty wcześniej przy szyi naszyjnik oraz długie, lateksowe rękawice - Ale idź. Schwytaj sobie tych Magów, dokonaj zemstę, w co wątpię, by Ci się udało. - ale Seamus'a już tam nie było...
~ * ~
Zaczęło się ściemniać, a oni wciąż nie wpadli na żaden trop. Wiedzieli tylko, że zegar musi znajdować się w pobliżu opuszczonej drogi - nikt go nie zabrał, pod ziemię się zapaść nie mógł...Lucy trzymała się kurczowo za ramiona, próbując pozostawić w sobie choć trochę ciepła.
 - O-ostatni r-r-raz i-idę na ta-taką misj-misję... - zaświergotała, drżąc. Nie zastanawiając się dłużej, sięgnęła po jeden ze swoich srebrnych kluczy. - Otwórz się Bramo Zegara - Horologium! - została przykryta złocistym światłem, które przemieniło się w staroświecki zegar, za czasów nowożytnych.
 - Coś mi to przypomina. - mruknął ironicznie Natsu, wspominając tym samym jedno z pierwszych "zadań", przy jakim to Lucy mu towarzyszyła. Blondwłosa - skryta w zegarze, "ciepłym i przytulnym", walnęła tylko w szybę, ze zirytowanym wyrazem twarzy.
 - "Nie komentuj" - mówi.
~ * ~
Godzina...no właśnie, która? Drużyna Natsu przestała się już orientować w czasie - wiedzieli tylko tyle, że wyruszyli około szóstej, a trochę już idą. Horologium nie wiele pomogło - bowiem kiedy to chcieli spojrzeć na zegar, ten po prostu rozpłynął się w powietrzu, co najbardziej rozwścieczyło umierającą z zimna Lucy. Nie było już żadnych świateł - w takim stanie na pewno nie znajdą "skarbu". Dopiero, gdy rozległo się huczenie sów, a Happy ubzdurał sobie, iż coś rusza się w krzakach, wszyscy wspólnie rozporządzili postój na niewielkiej polanie. Ogień zdobyli głównie dzięki paru znalezionym na ścieżce belkom, podpalonym przez Natsu. I od tej pory każdy musiał znaleźć sobie jakieś w miarę wygodne i ciepłe miejsce na sen - Salamander i Gray mieli takie ułatwienie, że ich magie nie przyjmowały do siebie mrozu, a w rezultacie, dawały im tylko dodatkowe ciepło. Erza mogła przywrzeć po prostu jedną ze Zbroi, albo nawet normalne, codzienne ubranie, zaś Lucy musiała się pomęczyć kilka minut, by na nowo przywołać Horologium. W końcu skończyło się na tym, że wszyscy spokojnie zasnęli. Cisza w lesie przeszywana przez odgłosy tutejszych zwierząt była dziwnie kojąca...

Seamus siedział na drzewie, bacznie obserwując wrogich mu Magów. Zachichotał na tyle cicho, by ich nie obudzić, wymachując następnie złotym zegarem. Krótki błysk odkrył zakryte imię - jego imię. Błysk rozniósł się także na drużynie Wróżek...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
It's should be easy...Because this chapter is crazy! 

Witam, witam wszystkich. ^^ Jak mijają ferie? Moje niestety powoli dobiegają końca - bo w poniedziałek żywcem zmuszą mnie do powrotu w ten głupi koszmar, zwany szkołą. Nie tyle chodzi o naukę, co o klasę i inne jaśnie uszkodzone na rozumie towarzystwo, z jaką niestety muszę się uporać. Jeszcze półtorej roku...No ale dość o moim rozpaczaniu. ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bo czarodzieje zostawiają po sobie ślad. :D

Wyżsi Rangą