środa, 13 lutego 2013

Rozdział XX

Trójka Magów przemieszczała się korytarzami zamkowego podziemia, rozglądając się po bokach. Nie byli na bezpiecznym terenie - właściwie, w ogóle by się tu nie zapuszczali, gdyby nie plotki, słyszane w pobliskiej wiosce. Wieść gminna niosła, że dolne partie ruin zamku po środku lasu, kilka metrów drogi stamtąd zajęła jedna z mrocznych gildii. I to nie byle jaka - bo Tartaros. Sojusz Balam w ciągu tych siedmiu lat praktycznie się rozpadł. Wszyscy członkowie Oracion Seis zostali pojmani i do dnia dzisiejszego przebywają w więzieniu. Drużyna Siedmiu z Purgatorium stoi pod znakiem zapytania, z nadciągającym wyrokiem "rozwiązana". Kilkoro jej twórców bowiem już nie żyło, los innych pozostawał nieznany, a dwie czarodziejki są teraz w gronie tych "włamywaczy". Ultear i Meredy, wraz z Jellal'em na prośbę zaniepokojonych mieszkańców wioski Kemono, postanowili przeszukać tereny, na które nikt z nich nie odważyłby się nawet spojrzeć.

Z zamkiem w Kemono wiąże się smutna i niekiedy nawet przerażająca legenda. Ponad tysiąc lat temu żyła tu rodzina królewska - ojciec, matka oraz córka, która miała wkrótce przekroczyć w wieku magiczną liczbę "szesnaście", co da jej prawo do zaślubin. Dziewczyny nie zadowalał jednak piękny zamek, wysuwający się na widok bardziej, niż wioska, zamieszkiwana przez poddanych. Tak samo z przystojnym księciem z sąsiedniego królestwa. Nie. Dziewczyna kochała kogoś innego...bestię. Zamieszkującą mroczne zakamarki lasów, z którą spotykała się w tajemnicy przed rodzicami. Któregoś dnia wędrowiec dostrzegł parę i poinformował o tym natychmiastowo króla, w zamian za sporą sumę pieniędzy. Umierający władca zakazał księżniczce widywać się z bestią, a gdy się sprzeciwiła, ostatkami sił zamknął ją w wieży. Bestia nie wytrzymała tego - mordowała każdego rycerza króla, wysłanego, by go zlikwidować. Życia pozbawił także wędrowca. Powrócił do ukochanej, opowiadając jej o trudach spotkanych po drodze. Dziewczyna zraziła się na myśl, iż ktoś, kogo darzyła tak silnym uczuciem, jest zdolny do takich czynów. Nie chcąc już ucieczki i pochwalając rady nieżyjącego ojca, została dotkliwie zraniona i oszpecona. Bestia - nim uciekła z zamku - użyła całej swojej magii, by ukryć go pod ziemią. Księżniczka pozostała sama, ginąc po miesiącach walki z coraz cięższymi ranami...A po posiadłości rodziny pozostała na wierzchu tylko wieża, w której młodzianka była przetrzymywana.

Taką wersję znało Crime Sorciere. Wszystko wyglądało to na wiarygodną wersję, nie zmieniło to jednak faktu, że w pobliżu kręciła się grupa podejrzanych ludzi. Tartaros - ostatnia gildia Sojuszu Balam, obecnie uważana za najsilniejszą. Nie ma zbyt wielu członków, najważniejsze pozostawało oczywiście to, że każdy z nich był potężny w swojej dziedzinie. Sama nazwa pasowała idealnie do ich prawdopodobnej kryjówki - "Podziemne Wrota". Związało się akurat z podziemiami. Stukot butów "strażników światła" odbijał się echem po drodze. Pochodnie nie były zapalone od lat, a gigantycznych rozmiarów okna, nie wpuszczały światła, tylko ukazywały to, co znajduje się w głębi ziemi. Ściany i podłoga zrobione były z wytrzymałego, szarego kamienia, a drewniane drzwi zawalone były rozpadającymi się cegłami, wcześniej otaczającymi je. W kątach znajdowały się sporej wielkości pajęczyny, z równie dużymi pająkami, nie robiącymi na szczęście żadnej krzywdy. 
 - Ultear, naprawdę sądzisz, że oni tutaj są? - spytała cichym głosem różowowłosa dziewczyna, odgarniając do tyłu długie loki, związane w kitkę i na wpół rozpuszczone - To miejsce wydaje się opuszczone od wielu lat... -
 - Mów ciszej, Meredy. - upomniał ją niebieskowłosy Jellal, przyciskając się do chłodnej ściany. Kobiety zrobiły to samo, powoli przesuwając się w prawą stronę. Niewyraźne dźwięki przemieniały się w szepty, a szepty w głośną rozmowę grupy ludzi. Pomiędzy ścianami znajdowała się niewielka szpara, dająca maleńki promień światła. Meredy i Jellal przystanęli z boku, sprawdzając, czy przypadkiem ktoś ich nie śledził przez całą drogę tutaj. Ultear - ciemnowłosa kobieta o szczupłej budowie - podeszła do szparki, czarnym okiem ilustrując komnatę, którą dostrzegła. Znajdowała się kilka poziomów niżej i w przeciwieństwie do reszty siedziby, została oświetlona średnią, błękitną kulą na środku sali. Dach przypominał część rozpadającej się jaskini, co nie pasowało zupełnie do elegancko zdobionej wizerunkiem kwiatów lotosu podłogi. Wokół kuli światła stało pięć osób. Ledwie je dostrzegała z takiej odległości. Były trzy kobiety i dwóch mężczyzn. Jedna z nich, wraz z osobnikami przeciwnej płci miała na sobie czarny strój, dwie inne przedstawiały jaśniejszą "stronę mocy".
 - Nie rozumiem, jak taka wioska może być ważna... - stwierdziła jedyna ubrana na czarno. Ultear dopiero teraz dostrzegła, że biały, ciężki naszyjnik, noszący przez nią z niebywałą lekkością odróżniał się od reszty. Miała jasną karnację i ciemne, długie włosy. Przypominała trochę ją, gdy jeszcze podszywała się pod członkinię Rady Magii. Wyraz twarzy mógł wydawać niezadowolenie, a nawet znudzenie. - Siedzibę rozumiem - podziemne zamczysko jakiegoś tam królewicza. Ale wioska!? Thalio, naprawdę zaczynasz się starzeć...
 - Nie kwestionuj jej tak. - wtrąciła druga, całkowite jej przeciwieństwo. O ile karnacja była ciemniejsza, a naszyjnik czarny, tak włosy i sukienka miały biały kolor. Ogółem wydawały się całkiem podobne, gdyby nie te barwy... - Thalia ma swoje osobiste powody, nie musimy ich znać, wystarczy działać.
 - Przygotował już dostateczne ilości trucizny. - dodał młodzieniec o czarnych włosach, z różnokolorowymi, ledwie widocznymi pasemkami, w pelerynie. Zwracał się teraz na temat drugiego mężczyzny. Starszego, zakapturzonego, u którego w miejscu twarzy znajdowała się złota maska. - Thalio, jesteś pewna, że to ich tam zwabi, prawda?
 - Jestem pewna... - oznajmiła spokojnym i cichym, niekiedy jednak piskliwym głosem ciemnowłosa kobieta. Jako jedyna nie była ubrana na czarno lub biało. Piękna suknia miała barwę jasnoróżowej lilii, a na szyi błyszczał zrobiony z korali naszyjnik. - Niczym liść na wietrze, zostaną przywiani pod naszym wpływem, a wtedy nie pozostanie im nic innego...jak śmierć lub oddanie się w objęcia przeznaczenia...

Rozdział XX "Zlecenie od Gildii Światła"
Jasnowłosa dziewczyna jak co dzień wykonywała swoją pracę - pracowała dla gildii, śpiewała i uśmiechała się. Niekiedy ktoś przychodził do niej, z prośbą o przyjęcie zlecenia, albo by zamówić coś do picia lub jedzenia. Nim wyszła ze składzika za barem, w którym przetrzymywane pozostawały beczki z alkoholem, wygładziła swoją ulubioną, ciemnoróżową suknię, zdobioną u dołu jasnoróżowymi falbanami. Aż przypomniała sobie te dawne czasy, gdy wręcz przerażała ją myśl o włożeniu czegoś, co jest eleganckie i dziewczęce. Znacznie bardziej szanowała gotyk - krótkie spódniczki, czarne topy, mroczne ozdoby...Zaśmiała się pod nosem, zakrywając usta dłonią. To były czasy...Minęło tyle lat...

Odsunęła od myśli wspomnienia, wracając do barku z jedną beczką. Przy ladzie siedziała trójka dziewczyn. Cana, znana już, jako zdobywczyni tytułu "Największej Pijaczki Fairy Tail". Podała jej pełną beczkę - nikogo nie dziwił ten widok, bo dla Alberony to była codzienna rutyna. Druga była Juvia, popijająca ze szklanki wodę, z dodatkiem w postaci rozpuszczonej aspiryny. Mimo, iż minął dłuższy czas od ostatniej poważnej bitwy gildii, wciąż skarżyła się na częste bóle głowy. Ostatnia siedziała tam Lucy - załamana, opierała się o blat, powstrzymując płacz. Mirajane znała już jej problem - brak czynszu na ten miesiąc. Zawsze w ciągu tych dni chodziła zasmucona i zdesperowana, by przyjąć każdą pracę. Przy Tablicy Ogłoszeń stała dwójka chłopców - Natsu i Gray. Oczywiście nie obyło się bez bójki na środku sali, tym razem oto, które zlecenie wezmą dla całej drużyny. Siedząca przy jednym stoliku Erza nie miała tym razem chęci na uspokajanie przyjaciół, choć sam fakt, że powstanie z miejsca, byłby dla nich przerażający. Mira zerknęła w bok, dostrzegając schodzącego na dół Mistrza Makarov'a. Staruszek, w jednej dłoni trzymał swoją drewnianą laskę z różowym uśmieszkiem, a w drugiej kartkę, ze zleceniem. Z pomocą barmanki wszedł na ladę baru, siadając po turecku i nawołując do siebie wcześniej wspomnianą trójkę. Lucy była już obok, więc w jej przypadku problemu nie było.
 - Coś się stało, Mistrzu? - Erza zgoniła kłócących się o miejsce Magów, sama zajmując owe stanowisko. Natsu i Gray musieli zadowolić się staniem, co nie było zbyt wygodne dla nich po pojedynku. Makarov roześmiał się, podając szkarłatnowłosej dziewczynie kartkę. Zaczęła czytać na głos informację z niej.
W ruinach skryci...
Wioska Kemono prosi Magów z gildii Fairy Tail o pomoc, dotyczącą pewnej mrocznej gildii. Najprawdopodobniej skrywają się oni w ruinach naszego zamku - co jakiś czas z okolicznych domów znika złoto, coraz częściej mieszkańcy skarżą się na bóle w różnych częściach ciała...kilkoro zaginęło.
Prosimy, byście odkryli, kto za tym działa. Nagroda: Siedem milionów klejnotów.    
 - Podesłano nam to wczoraj. - kontynuował, nie zważając na zadziwione miny Natsu, Gray'a i Lucy na cenę nagrody. Dla Erzy nie miało to znaczenia. W zleceniach Klasy S jest to nawet jedna z niższych stawek pieniężnych. - Nasza gildia została wybrana do wykonania tego zlecenia. Dlatego też prosiłbym waszą drużynę o jego wykonanie. Połowa nagrody wpłynie na konto gildii, drugą podzielicie się wy. - Lucy w tym momencie zaczęła obmyślać swój "plan" zapłaty czynszu. Skoro jest ich czterech, z pewnością spora suma klejnotów jej się trafi. A co za tym pójdzie: starczy nie tylko na zapłatę za mieszkanie, ale także własne zachcianki. Niestety, jej "marzenia" legły w gruzach po kolejnych informacjach. - Oczywiście musi to być sprawa dużego kalibru, skoro wybierano z pośród gildii. Dlatego też prosiłbym, byście wzięli trzech innych Magów. - No i mój plan wziął w diabli...
 - Juvia się zgłasza! - niebieskowłosa nagle ożyła, podnosząc głowę do góry i posyłając wszystkim, poza Lucy, przyjazny uśmiech. Na jej pech - szybko to minęło, bo ponownie chwyciła się za głowę, czując w niej przeszywający ból. Mirajane zacmokała kilka razy, zabierając pustą szklankę i dolewając do niej wody.
 - Nie sądzę, by to był dobry pomysł. W Twoim obecnym stanie...cóż, te leki mają wolne działanie, wyjdziesz z bólu co najmniej za tydzień. - powiedziała, zauważając, jak do barku podchodzi dwójka jej rodzeństwa. Elfman i Lisanna. Zadowoleni, zaczęli rozmowę z Mistrzem Makarov'em.
 - Prawdziwi mężczyźni wykonają tą pracę! - zaczął białowłosy, załamując tym samym Lucy i zasługując na uderzenie w bok od Erzy, czego ostatecznie Tytania nie uczyniła. Lisanna przysunęła jedno z krzeseł, siadając na nim.
 - Od tak dawna nie byłam na prawdziwej misji... - spojrzała przelotnie na Natsu, wracając do reszty jego drużyny - W Edolas to nie było to samo. A ja i Elf chcielibyśmy na jakąś się udać. Możemy z wami. - słowa siostry niezbyt spodobały się Mirajane. Wciąż miała przed oczami wydarzenia sprzed trzech...a raczej dziesięciu lat, kiedy to dziewczyna o mało co nie zginęła. Każdego dnia bała się, że znów ją straci. Ale czy mogła zaprotestować, skoro Mistrz już się zgodził na jej udział? O Elfman'a także się bała. By znów nie stracił nad sobą kontroli...
 - Ja też się zgłaszam... - odparł ochrypłym głosem Gajeel, opierając się o biały filar ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma, wbijając w grupę wzrok czerwonych oczu. Makarov zeskoczył z baru, machając wesoło swoim "berłem szczęścia". Wszystko było zatem ustalone, jedynie Mirajane miała dziwne przeczucie, że coś się jeszcze wydarzy...Nie mogła tak tego zostawić. Do barku przysiadła się kolejna osoba - drobniejsza, także z niebieskimi włosami, z tym, że inaczej zaczesanymi, posiadającymi ozdobę w postaci pomarańczowej opaski. Levy wyglądała na zasmuconą, brązowymi oczami odprowadzając wzrokiem...Gajeel'a. Humor Mirajane poprawił się na krótki moment.
~ * ~ 
Minęła doba od podjęcia przez nich zlecenia - większych problemów z dotarciem na stację nie mieli. Całą grupą spotkali się przed budynkiem gildii, spokojnym spacerem docierając na miejsce, z czego pozostawało już tylko odczekanie kilku minut, nim pojawi się pociąg. Ale czy chociaż raz wszystko pójdzie w podróży zgodnie z planem? Nie. Na pewno nie oznaczał tego Natsu, biegnący przez perony, spiralą wokół filarów z numerkami i ziejący ogniem, czym odstraszał cywili. Za nim mknęła Erza, w Zbroi Lotu, zwiększającej szybkość.
 - Żywcem mnie tam nie weźmiecie! - wykrzyczał Salamander, szczerząc się triumfalnie do Tytanii i skręcając na schody, prowadzące w górę. A co na to pozostała drużyna? Nic. Siedzieli zdezorientowani na drewnianej ławeczce, robiąc to, na co pozwalała im ich postawa. Gray - w samych bokserkach - rzucał papierki leżące pod spodem do stojącego metr dalej kosza. Lucy próbowała odsunąć się od niego tak, jak mogła, co ostatecznie nie udało się przez Gajeel'a, marudzącego coś o przepychaniu się na miejsca innych. Elfman mówił ciągle o męskości, nawiązując się praktycznie do całego otaczającego go świata, natomiast Lisanna obserwowała Natsu, zeskakującego ze schodów na drugim końcu korytarza - tym razem tych prowadzących w dół...i ruchomych, bo prawie przez jego próbę ucieczki spadło kilkoro ludzi. To samo było w przypadku Erzy, z tym wyjątkiem, że ona przepraszała. Różowowłosy biegł, ponownie manewrem z filarami. Przy jednym biegł prosto przed siebie.
 - Peron 9 i 3/4, nadcho... - jego gonitwa zakończyła się, gdy uderzył twarzą o ścianę konstrukcji, upadając bezwładnie na ziemię - ...dzę... - Erza powróciła do codziennego ubrania, chwytając ledwie przytomnego Natsu za szal i ciągnąc do pozostałych Magów. Gajeel zaśmiał się swoim firmowym śmiechem, wstając i podchodząc do wejścia pociągu. Pojazd zdążył w tym czasie przybyć na miejsce, "zapraszając" do siebie każdego.
 - Nie wiem, co w tym takiego strasznego... - chcąc udowodnić swoją "smoczą odwagę", postawił jedną nogę wewnątrz. Nagle poczuł, jak wszystko, co ma w żołądku zamierza udać się drogą powrotną, zmuszając Smoczego Zabójcę do opuszczenia pociągu. - Nigdy więcej tam nie wrócę! - chciał udać się w ucieczkę, lecz Erza zatrzymała go w ostatnim momencie. Obu posiadaczy zapomnianej magii ciągnęła za sobą, rzucając do osobnego przedziału. Dla reszty zajęła "pokój" obok. Gray, Lucy i Elfman wpatrywali się w tą sytuację, jak w straszną scenę z dobrego horror'u - dla bezpieczeństwa usiedli ze Scarlet. Lisanna wahała się, do którego przedziału wejść.
 - Wiesz, co, Erzo? Chyba dotrzymam Natsu i Gajeel'owi towarzystwa, założę się, że przyda im się ktoś, kto uspokoi nerwy. Sama wiesz, jak Smoczy Zabójcy reagują na podróże. - kiedy Lisanna wydawała całą tą "przemowę", Lucy poczuła krótkie ukłucie...zazdrości? Pacnęła samą siebie w głowę na tę myśl. O co niby ma być zazdrosna? Lisanna jest w Fairy Tail dłużej, niż ona...znaczy...och, sama już się pogubiła!
 - A ja sądzę, że przyda im się nie towarzystwo, a kara za takie zachowanie. - oznajmiła dumnie wojowniczka, uspokajając umysłowo Lucy. Dzięki Erza, jestem Twoją dłużniczką...pomyślała, wracając do normalnych uczuć. - Poza tym, nie raźniej byłoby Ci z kimś pogadać, zamiast pilnować dwójkę dorosłych dzieci? - poklepała wolne miejsce obok siebie, przesuwając się bardziej do okna. Białowłosa westchnęła, uśmiechając się przyjaźnie, z małym przymusem i siadając na wyznaczonej pozycji.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Morning, morning...

Oto pierwszy rozdział! Tak, w końcu go dodałam. Możecie zacząć się bać. >:D Zwłaszcza, że właśnie opisałam moment związany z pewną parą...którą wielu z was tutaj na pewno wielbi, i to jak. :D Przeciwieństwa się przyciągają do siebie, prawda? Nawet, jeżeli są spore. ;3 Chwilę po dodaniu rozdziału ukażę w końcu postacie, wymyślone przeze mnie i należące do gildii Tartaros. Wracając do obecnego rozdziału - moment z 9 i 3/4 dodać musiałam. Tak mnie korciło. D:

1 komentarz:

  1. Peron 9 i 3/4 :D Hehehe ^.^
    Zapowiada się super, tylko już mnie Lisanna wkurza. Już nie chodzi o te jej ciągotki do Natsu... po prostu no choćbym nie wiem jak chciała nie znosze jej :( Czekam na ciąg dalszy, mam nadzieje że być może już z jakąś walką :D :*

    OdpowiedzUsuń

Bo czarodzieje zostawiają po sobie ślad. :D

Wyżsi Rangą