Rozdział XVI "Witamy w Edolas...znowu"
- Gdzie my, do cholery, jesteśmy!? - Natsu zaczął wydzierać się najgłośniej, jak tylko potrafił. Po raz kolejny tego dnia obudził innych towarzyszów grupy. Nie mieli już na sobie ubrań, rodem ze Świata Gwiezdnych Duchów, tylko zwyczajne, codzienne stroje, w których wyruszyli. Gray już chciał rzucić w stronę Salamandra obelgę, gdy poczuł mocne uderzenie o kamień, prosto pod okiem. Cała czwórka była związana i ciągnięta po pustynnej ziemi. - Kim Ty jest... - nie mógł dokończyć. Poczuł, jak czyiś glan wbija mu się w plecy. Zaczął się krztusić, aż sprawca tego wypadku rzucił czwórką przed siebie. Pierwsze lądowanie zakończyło się odbiciem nisko ponad ziemie, zaś po drugim leżeli, obolali. - Zamknąć mordy! - głos ten był identyczny do głosu Lucy. Z tą różnicą, że w nim brzmiała złość i determinacja...jak Erza, gdy zastaje siedzibę w okropnym stanie. Natsu najbardziej to wszystko kojarzył. Z przerażeniem odwrócił głowę, by ujrzeć...Lucy. Lucy w innej wersji. Z krótko ściętymi blond włosami, spiętymi ozdobą w postaci czaszki i w czarnym kombinezonie ze skóry, więcej odsłaniającym, niż zakrywającym. Wyglądała nieco starzej i dojrzalej - choć z tym drugim, to może trochę przesada. Buty zastąpiły ciężkie glany, a makijaż stał się mocniejszy. Najbardziej podkreślone były ciemnymi barwami oczy. Lucy Ashley, z Edolas. Normalna Lucy zareagowała tak samo, jak Natsu.
- Druga ja!? - wrzasnęła, chcąc podnieść się do góry...co nie było możliwe.
- Gdzie jest Happy, Ty blond Demonico!? - teraz to Natsu zaczął się awanturować. Do tej grupy dołączył Gray.
- Co my w ogóle robimy w Edolas!?
- Zamknąć się! - tym razem krzyk złości wydały z siebie Lucy Ashley oraz Erza. Natychmiastowo wszyscy zamilkli. "Tyrania" podeszła do grupy, rozwiązując mocny sznur w zaledwie dwie sekundy i odsuwając się. Wskazała na skałę. Pierwsza trójka z przerażeniem zajęła na niej miejsce, jedynie Erza zachowywała opanowanie. Ashley oparła się o drugi kamień, rozpoczynając wyjaśnienia. - Po prostu wykonywałam jedno zlecenie, zamierzałam udać się do miasta, by je wykonać, oczywiście musiałam po drodze wpaść na waszą bandę. A żeby nie było podejrzeń oto, że znowu morduje podróżnych, chciałam was zaprowadzić do gildii. A ten głupi kocur obżera się rybami, sam szybciej dotarł, palant jakiś. - całość brzmiała dosyć dziwnie. Erza odezwała się pierwsza.
- Więc musimy się dowiedzieć, kto nas tu sprowadził i jakoś powrócić na Ziemię. - stwierdziła bez namysłu - Nie mamy tutaj magii, więc musimy być czujni.
- Knightwalker'ka może was sprowadzić z powrotem. Od czasu waszego małego wypadu tutaj stoi po naszej stronie, bo "kochany królewicz" ją naprostował. - stwierdziła swobodnie, nie zważając na "gości". Zaśmiała się pod nosem, widząc oczami wyobraźni rycerza Królewskiej Armii i króla krainy trzymających się za ręce, niczym para zakochanych. Przystopowała z tym, poważniejszym wzrokiem mierząc "nowych". Nagle rzuciła się na nich...i na nowo związała. - Tak będzie o wiele łatwiej.
- Nie sadzę, żeby to...
- Zamilknij, różowa podpałko.
~ * ~
Gildia Fairy Tail w Edolas różniła się pod kilkoma względami od tej z Ziemi. Przede wszystkim, Drużyna Natsu zdziwiła się, widząc ją w takim samym stanie, jak siedem lat temu. Nikt się nie zmienił - nawet, jeżeli byli już po dwudziestce. Budynek przypominał bardziej zielonkawe drzewo - na jednej z gałęzi, nad wejściem widniała zawieszona flaga z białym symbolem. W środku życie tętniło tak samo, jak na Ziemi. Wszędzie uśmiechnięci ludzie, niekiedy walczący ze sobą. Wystrój był skromniejszy, niż w Fairy Tail na Ziemi - nie było sceny, większość miejsca zajmowały drewniane stoliki. Na suficie wisiała jedna lampa, a najlepiej wyposażony był barek, z ladą, za którą stała szafka, przepełniona różnego rodzaju trunkami.
- Jak u nas... - mruknęła lekko zdziwiona, nerwowo się trzęsąc. Nagle dosłownie milimetry obok niej przeleciał czerwony szalik, a tuż za nim granatowy, aż ich miejsce zastąpił napełniony kufel. Przestraszona takim obrotem spraw, wskoczyła ona prosto w ramiona...Natsu, który wisiał już na Erzie, odepchnięty przez Gray'a, zszokowanego zachowaniem swojego odpowiednika. Na tyle, że miał ochotę przerwać tą całą "imprezę" i rzucić się na niego z pięściami.
- Nie da się ukryć, że jest inaczej. - dodała Erza, zrzucając z siebie dwójkę Magów, w stronę Gray'a, powstrzymującego agresję za pomocą ściskania rękawiczki, chwilę temu rzuconej na jego głowę. Wszyscy leżeli teraz skuleni i poobijani na podłodze. Natsu i Gray rozpoczęli w ten sposób kolejną awanturę, nie rzucając się specjalnie w oczy.
Na jednym ze stolików przystanął chłopak, wyglądem przypominający Lodowego Maga. Z tą różnicą, że on był opatulony ubraniami różnej maści, od letnich koszul, aż po ręcznie haftowane swetry. Z radością zrzucał z siebie kolejne warstwy tych kreacji, rozpinając właśnie kremowy płaszcz.
- Juvia i ja idziemy na randkę! - był tak rozpromieniony, że nie przeszkadzały mu skargi innych, którzy mieli teraz na swoich głowach szaliki i rękawiczki różnych maści. Z entuzjazmem wskazywał na skąpo ubraną kobietę, która siedziała przy barze, ze złością ściskając szklankę, z której wylewał się napój. Trójka ludzi w pobliżu zaśmiała się złośliwie - na przód wyszła dziewczyna o niebieskich, ściętych "na jeża" włosach, z ubiorem bardziej przypominającym odważną wersję kostiumu mechanika, niż codzienny strój.
- Gratulacje, bałwanku, ciekawe, kiedy zostaniecie parą. Może za kolejne piętnaście lat? - i nagle znowu rozgromiła salę pełnym pogardy śmiechem. Radość u Gray'a szybko minęła, gdy różowowłosy chłopak, podobny do Natsu w czerwonej, skórzanej kurtce objął go przyjacielsko ramieniem.
- Nie martw się, kiedyś Ci się uda. - odparł, lecz po chwili sam zwijał się z bólu, płacząc, gdy Lucy Ashley skoczyła w jego stronę. Chwyciła "ofiarę" w nogach, wyginając je na tyle, że dało się słyszeć odgłos łamanych kości.
- Technika numer 28: Poddaj się w końcu: Dźwignia! - nikt nie reagował na tą scenę, jakby była ona tylko codziennością. Natsu z Ziemi porwał się, dopingując i tak skazanego na porażkę chłopaka.
- Nie poddawaj się! Nie możesz z nią przegrać, rusz się wreszcie, jesteś mną, czy nie!? - takie okrzyki padały z jego ust, gdy kucał tak nad jego twarzą, trzymając kciuki z zapałem. Niestety entuzjazm okazał się zbędny, bo Dragion przegrał z kretesem. Pierwszy raz od dłuższego czasu ktoś zwrócił uwagę na ten "pojedynek" - a konkretniej na ziemskiego Natsu.
Zapadło milczenie.
Wszyscy obecni wpatrywali się osłupieni w czwórkę Magów. Lucy Ashley powstała, załamując ręce i przysiadając się niedbale do jednego ze stolików. Skrzyżowała ręce na piersiach, dotykając dłonią czoła i szepcząc ledwie zrozumiałe słowa.
- Wiedziałam, że i tak się zdemaskują... - jej ton oznaczał rezygnację. Erza zerknęła na Natsu z przymrużonymi oczyma i lada moment kopnęła go w brzuch najmocniej, jak tylko umiała. A każdy, kto znał Erzę Scarlet wiedział, jaką posiada siłę.
- Brawo, naprawdę nas załatwiłeś. - tylko tyle była w stanie wydusić. W milczącym już tłumie nagle ktoś się poruszył. To niebieski kot, Happy biegł w ich kierunku, piszcząc imię swojego właściciela i rzucając mu się na szyję. Scena najwyraźniej rozbawiła "obcych", skoro na nowo zaczęli się bawić, jakby nic się nie stało. Lucy Ashley - znudzona wprowadzaniem Magów w edolańskie życie - zaczęła na nowo znęcać się nad Natsu Dragion'em, naskakując na niego od tyłu, usiłując złamać mu kark. Oczywiście nie dosłownie, bo wiadomo, jakby to się skończyło. Jej miejsce zajęła znacznie milsza osoba, którą była Mirajane. Obie jej wersje - z Edolas oraz z Ziemi - nie różniły się od siebie praktycznie niczym, poza sposobem ubioru. Bowiem liliowa kreacja obecnej Miry, składająca się z długiej spódnicy oraz bluzki ze sporym wycięciem z przodu nie przypominała ciemnoróżowej sukni, pełnej jaśniejszych falbanek. Uśmiechała się teraz przyjaźnie do przybyszy. Jej charakter nie został zmieniony tylko dlatego, że to dawna Mirajane z Ziemi była niegdyś wredniejszą wersją samej siebie - nastawioną na wieczną rywalizację, w gotyckich ubraniach i z ciętym językiem.
- Co was sprowadza do Edolas? - spytała po krótkim powitaniu. Czwórka Magów zapożyczyła się w nowsze ubrania od swoich odpowiedników, gdyż wcześniejsze uległy "małemu" zniszczeniu przez Lucy Ashley i jej sposoby dojścia z nimi do kwatery - bo czy wypada "zwiedzać" obcy świat w strzępkach swojego ubioru? Nie oznacza to jednak, że byli zadowoleni. Lucy krępowała się w kusym kombinezonie w kolorze czerni, z elementami zbyt jaskrawego turkusu, podkreślającego niektóre partie ciała. Natsu miał ochotę natychmiastowo rozerwać ciasną, skórzaną kurtkę oraz dżinsowe spodnie, których nie miał w zwyczaju nosić - był przyzwyczajony do wygodniejszych krojów. Gray dusił się w zimowym swetrze pełnym kolorowych wzorków, którego w normalnych okolicznościach nigdy by nie nałożył, zaś Erza ledwie się mieściła w zbyt ciasnej, pełnej kokard i innych ozdób kreacji Cany. Miała dziwne uczucie, jakby nosiła suknię ślubną - kolory idealnie do takiej pasowały, może od razu stanie przy ołtarzu z losowo wybranym mężczyzną? Happy nie mógł powstrzymać w obecnej sytuacji śmiechu, radość upłynęła jednak, kiedy nie mógł się wznieść w górę ze względu na brak swojej Aery.
- Wykonywaliśmy zlecenie w lesie, zamierzaliśmy się zdrzemnąć pod wieczór i...obudziliśmy się tutaj. - Lucy postarała się jak najszybciej streścić ostatnie wydarzenia, w nerwach zaciskając i na nowo rozkładając pięści. Następnie głos zabrał Gray.
- Nie wiedzieć czemu...miałem jakąś dziwną wizję. Inni chyba też. - na te słowa każdy przytaknął. Nikt jednak nie wspomniał, co było w tych wizjach.
- Rozumiem. - rzuciła szybko Mirajane, wstając ze stolika, który zajmowali i otrzepując spódnicę - Wybaczcie, ale muszę iść...gildia się sama sobą nie zajmie, prawda? Wendy z wami porozmawia. - miejsce jasnowłosej barmanki zajęła druga. Nieco młodsza, podobna do dwunastoletniej Wendy, którą znali z Ziemi. Różnica była znacząca - wiek. Bo już, gdy po raz pierwszy odwiedzili Edolas, była dorosłą kobietą, pracującą za ladą gildii. Nic, a nic się nie zmieniła od tamtych czasów.
- Szybkie pytanie. - Natsu zrobił podejrzliwy wyraz twarzy, podnosząc Happy'ego i przybliżając go do speszonej tym zachowaniem granatowowłosej. - Dlaczego Happy nie lata!? - słowa te rozniosły się po całym budynku. Niektórzy to ignorowali, a niektórzy zainteresowani przysłuchiwali się rozmowie, licząc na ciekawą akcje. Byli wyraźnie zawiedzeni, wiedząc, że to "jednorazowe".
- W ciągu tych siedmiu lat od czasów waszej wizyty wiele się zmieniło. - oparła się łokciami o stół. Pozostali zaczęli wysłuchiwać jej opowieści. - Jellal - a raczej Mystogan, jak go niegdyś nazywaliście - nauczył nas żyć bez magii. Kiedy upłynęła, opuściła także przedmioty, z których większość korzystała. Polowania na naszą gildię zostały zaprzestane, nawet Erza Knightwalker jest już po naszej stronie. Jednak zasady pozostały takie same i w Edolas magii nie posiada nikt. Nawet Przewyższający. To, jak się tu dostaliście, pozostaje dla nas wszystkich tajemnicą. Może król będzie coś wiedział...
- Powinniśmy się z nim jak najszybciej zobaczyć, jeżeli chcemy wrócić do domu. - Erza zrzuciła z siebie kłopotliwe nakrycie głowy oraz zabrała się za "poprawki" w sukni edolańskiej Cany. Zdarła rękawy oraz dolną część tak, że teraz kreacja sięgała do połowy ud. Zbulwersowana właścicielka stroju podeszła do Tytanii, zaciskając pięści. Na Ziemi często można było zobaczyć taką Canę - tutaj zapewne był to szok. Najgorsze było jednak to, że w takiej postacie wyglądała po prostu śmiesznie, wliczając także strój.
- Ostatni raz...zniszczyłaś moją suknię!
- Trzeba było dać mi coś wygodniejszego.
- Powtórz to, Czerwona Małpo! - doszło do przewidzianego przez obywateli Ziemi pojedynku. Skończył się on porażką Cany, leżącej w stanie nieprzytomności na barze, majacząc. Stanęło na tym, że na miejscu usiedziała tylko Lucy, wraz z zapłakanym Happy'm. Nie musiała długo czekać na towarzystwo - obok ustanowiła się Lucy Ashley, z ledwie przytomnym Natsu Dragion'em.
- Czeka nas mały spacerek.
~ * ~
- Ruszać się, leniwce!
Padło na to, iż Lucy Ashley będzie towarzyszyła grupie w drodze do Królewskiego Miasta. Szkoda tylko, że jej sposoby na niedoprowadzenie do zguby gości w Edolas były aż tak brutalne. Kazała wszystkim iść gęsiego, ówcześnie przywiązując ich do trzymanego u siebie sznura. Taka podróż nie była przyjemna - jedynie brutalna. Wśród grupy była tylko jedna osoba, która nie protestowała i wytrzymywała - Erza. Mieli jednak szczęście, że ta podróż nie była taka długa, a w mieście znaleźli się szybciej, niż myśleli.
- I to tyle. Wracam do swoich. - Ashley jednym zwinnym ruchem rozwiązała sznur, uwalniając Magów. Ruszyła w przeciwnym kierunku. Natsu -zirytowany tym widokiem - zaczął wrzeszczeć w jej kierunku. Bez skutku, bo Lucy nie zawróciła. Erza przyglądała się drodze prowadzącej do zamku.
- Sądzę, że dalej możemy dojść już sami. - dłużej nie czekając, postawili pierwsze kroki do przodu.
~ * ~
Niska dziewczyna o rudawych włosach, splecionych w warkocz, biegła przez ciemne korytarze najszybciej, jak tylko potrafiła. W dłoni ściskała zwiniętą kartkę papieru, z ledwie widoczną, ręcznie pisaną wiadomością. Charakter pisma na pewno nie należał do króla, czy też kogoś z dywizji - to po prostu zwyczajna informacja od jednego z mieszkańców miasta, odnośnie Magów z Ziemi. Coco nie wierzyła, że kiedykolwiek jeszcze powrócą do Edolas. Sama nic, a nic się nie zmieniła - jedynie zaprzestała ubierania o wiele za dużych, luźnych sukienek, z niedopasowanymi kolorystycznie ozdóbkami. Nikogo zatem nie dziwił widok nastolatki w białej sukni, zdobionej złotym gorsetem i guzikami, z nakryciem głowy w postaci kwiatów tej samej barwy. Wparowała do sali tronowej. Od kiedy Faust nie panuje w krainie, panowała tu dziwna jasność - z okien zniknęły zasłony, wprowadzając nieco światła. Sam Jellal - znany przez członków Fairy Tail, jako Mystogan - siedział teraz na wykutym ze złota tronie, zakrytym czerwonym aksamitem. Nie był złym władcą - właściwie, zachowywał się bardziej, jak dobry przywódca, ale nie, jak król.
- Coś się stało, Coco? - spytał łagodnym głosem. Nastolatka tylko uklękła na krótką chwilę, wysuwając do przodu dłoń, z listem. Mystogan podszedł powoli, odbierając go. Rozwinął powoli, cichym głosem odczytując informację.
Królu,
Niezbyt przyjemnie o tym powiadamiać - zważając na fakt, iż my nie powinniśmy w ogóle pisać do Ciebie listów i interweniować w tę sprawę. Tutejsza gildia Fairy Tail odnalazła w pobliżu swojej siedziby czwórkę Magów z Ziemi oraz dawnego Przewyższającego. Sprawdzili ich - nikt nie panuje nad swoją magią, nie wiedzą, jak się tam znaleźli. Mają jednak nadzieję, iż im pomożesz.
~ Anonim
- Coco, powiadom Knightwalker, by przybyła do Bram Królewskiego Miasta. Mamy niezapowiedzianych gości... ~ * ~
Erza Knightwalker czekała na schodach, prowadzących ku wejściu do zamku królewskiego. Nerwowo zaciskała swoją Włócznię Dziesięciu Przykazań - szkoda tylko, że teraz miała jedynie swoją podstawową formę. Mimo upływu siedmiu lat, wciąż z pewną trudnością przyzwyczajała się do braku magii w Edolas. Sama dużo się nie zmieniła - wciąż ta sama zbroja, to samo zachowanie. Poza tym, że stała się łagodniejsza, a włosy ścinała na krótko od walki z Erzą Scarlet, z Ziemi. W ten sposób odróżniała się od niej. A teraz - wiedziała, że znowu się zobaczą. Nie, żeby coś do niej miała...wciąż nie zachowywały się, jak przyjaciółki, które natychmiastowo rzucą się sobie w ramiona. Nowy król Edolas nie zyskał także jej sympatii - gdyby tylko mogła, powróciłaby na jeden dzień do rządów Faust'a.
- Oddawaj mi Happy'ego! - z zamyślenia wyrwały ją krzyki. Westchnęła, podejrzewając, do kogo one należą. Podniosła się niepewnie z marmuru, idąc na pobliski rynek. Czyżby Magowie z Ziemi zdążyli tak namieszać w ciągu zaledwie kilku minut? Najwyraźniej tak. Przy jednym ze stoisk różowowłosy młodzieniec próbował wyrwać niebieskiego Przewyższającego z rąk kupca, w czerwonej szacie wyjściowej, z turbanem na głowie. Och, zapomniała - to już nie jest Przewyższający. Natsu już dawno rzuciłby się na nieznajomego, gdyby nie podtrzymująca go dziewczyna w podartej sukni, z czerwonymi włosami. Poznała od razu, że to jej odpowiedniczka, sama Erza. Poza tą dwójką, nie zauważyła nikogo, kto by się wyróżniał.
- Ależ sir, ten pluszak będzie idealnym produktem do sprzedaży! - wymamrotał kupiec, wolną dłonią przejeżdżając po równo ułożonych maskotkach, przechodząc na zaczepione przy daszku wisiorki z kotami, psami i innymi domowymi zwierzętami. Próba uspokojenia tylko pogorszyła sytuację, bo Natsu zaczął nerwowo dyszeć, mrugając lewym okiem.
- Happy...to...nie jest zabawka! - cudem uwolnił się spod wpływu Tytanii, zabierając garść pluszowych królików i rzucając je pod nogi przechodzących ludzi. Starzec zapiszczał w przerażeniu, puszczając Happy'ego, który ze łzami w oczach schował się na głowie Erzy.
- Sierra! Diego!
- Dość tego cyrku. - Knightwalker wyszła ze swojego cienia, jeszcze bardziej strasząc wędrowca. Zaczął przepraszać, w pośpiechu zbierając z drogi produkty i odkładając na swoje miejsce. Happy zszedł z Erzy, która przyglądała się bacznie edolańskiej sobie. Natsu, mimo iż wiedział, jak to wszystko wygląda w Edolas, był zszokowany widokiem dwóch "tyranii". Scarlet zdała się na lekki uśmiech. - Nie myśl, że mimo, iż jesteśmy w zgodzie, nagle rzucimy się sobie w ramiona. Gdzie jest pozostała dwójka?
- Gray i Lucy? - wtrącił Salamander, drapiąc się po różowej czuprynie - Poszli gdzieś tam, zarządzenie Erzy "rozdzielcie się" już nie przynosi dobrych skutków. - odwarknął, przez co zasłużył na silne uderzenie w czaszkę. Happy ustał na gruncie, zakrywając pyszczek łapkami, by móc powstrzymać śmiech. Zawsze z marnym skutkiem.
- Natsu jest zazdroooosnyyy!
- Zamknij się!
~ * ~
Lucy nie wiedziała, że w ciągu siedmiu lat gildia Fairy Tail stała się tak samo popularna, jak niegdyś ta z Ziemi. Stała z Gray'em przy jednym ze stoisk, przypominającym sklepik z pamiątkami, należący do Max'a. Znajdowało się tam wszystko, co związane z członkami Fairy Tail Edolas - zdjęcia z ich podpisami (a raczej imitacją podpisów - bo według właściciela straganu, same obiekty zainteresowań nie wyraziły zgody na autografy), figurki, a nawet kopie magicznych broni, które używali. Znalazło się także kilka aspektów z Ziemi, jak podobizny kluczy Lucy, bądź jedna ze zbroi Erzy, dostępna dla młodszych, jako przebranie.
- Nie mogę uwierzyć, że Fairy Tail stało się tak popularne przez te siedem lat. - odparła, obracając w dłoni srebrny klucz, przypominający ten do Bramy Nikory. Różnił się od posiadanego przez nią, który właśnie porównywała. Przede wszystkim, obrazek przedstawiający aspekt danego Ducha był inaczej zarysowany i posiadał inną barwę, zaś zakończenie zostało nieco krzywiej wyostrzone.
- To głównie dla najmłodszych. - wyjaśnił sprzedawca, noszący koszulkę z logiem gildii - Każdy z nich chce być, jak nowi "Magowie"...- specjalnie wciął w cudzysłów dane słowo - ...dlatego też pomyślałem, że dobrym pomysłem będzie własnoręczne zrobienie takich rzeczy. By mogli poczuć się, jak bohaterowie.
- Choć niektóre są krzywo zrobione. - stwierdził Gray, przyglądając się adaptacji swojego wisiorka, nie przypominającego go praktycznie w żadnym calu. Lucy szturchnęła go, śmiejąc się.
- To nie zmienia faktu, że musiał się napra...
- Lucy! - przerwała, widząc, jak w ich stronę biegnie Exceed, ledwie powstrzymując opadający, zielony plecak. Na miejscu zaczął nerwowo dyszeć, wskakując na ramię Gray'a. I zaczął wyjaśniać wszystko po kolei, aż dwójka Magów raczyła dojść do reszty...
~ * ~
Zamek w Królewskim Mieście nie zmienił się od czasu rządów Faust'a. Poza tym, iż wkroczyło do niego trochę więcej światła, a krążący dookoła ludzie wydawali się szczęśliwsi. Poza Knightwalker, nie spotkali nikogo z Armii Faust'a - Hughes i Sugarboy ot co się rozpłynęli, jedynie Coco krążyła dookoła, donosząc oraz to różniejsze rzeczy. Erza milczała, idąc ze skrzyżowanymi rękoma, za to Natsu i Gray sprzeczali się z boku. Lucy spotkał "zaszczyt" niesienia zmęczonego Happy'ego. Nie przeszkadzałoby to jej tak bardzo, gdyby nie to, że zasnął i zaczął chrapać, jak najęty. Tortury zakończyły się wraz z dojściem przed wrota sali tronowej. Knigthwalker ukłoniła się z niechęcią, udają się w przeciwną stronę.
- Na tym moja droga się kończy. Wątpię, byśmy kiedykolwiek się spotkali ponownie. - mimo, iż można było spodziewać się po niej takich uwag, to trochę zabolało. Lucy - choć nie darzyła Edolas sympatią - chciałaby móc kiedyś tu wrócić. Szkoda tylko, że nie wiedzieli, skąd się tu wzięli...Drzwi do komnaty otworzyły się, ukazując roześmianą twarz Mystogan'a...czy raczej tutejszego Jellal'a. Erza odwróciła wzrok - fakt, iż nie był tym, kogo miała na myśli, nie zmieniał tego, że król Edolas wygląda, jak on. Niebieskowłosy nie wyglądał na uszczęśliwionego.
- Chciałbym się z wami przywitać jak należy, ale nie mamy dużo czasu. Musicie jak najszybciej wrócić do domu. - to były jego jedyne słowa. Zaczął prowadzić Magów schodami w dół...
~ * ~
- Gray, uważaj, jak upadasz!
- To nie moja wina, że Natsu tak się rozpycha.
- Odszczekaj to, Padalcu!
- Nie możesz opierać swojej głowy o kogoś innego!?
- Oni się lu...
- Przestań!
Mystogan nie raczył ich poinformować, dlaczego musieli tak szybko powrócić na Ziemię. Spokojne rozmowy nic nie dawały, ani "próba siły" wymyślona przez Salamandra. Ostatecznie do niej nie doszło - nie uległo to uwadze rozbawionego Happy'ego. Król Edolas zaprowadził ich do skrytej w podziemiach lacrimy - niegdyś miała ona przetrzymywać tą sprowadzoną z "krainy magii", jednak - według opowiedzianej po drodze historii - zniknęła, wraz z Magami siedem lat temu. Podtrzymywana została przez kilka stojących w kole posągów, przypominających czarodziei w kapeluszach, z długimi brodami. Nim zdążyli cokolwiek wydusić, Mystogan wepchnął ich wszystkich w kulę. Podróż była szybka, lecz nieprzyjemna - na dodatek znaleźli się w ciemnym miejscu. Po "ogarnięciu" z pozycji, w jakiej się znaleźli, Erza przyjrzała się dokładnie wystroju pomieszczenia. Wszystko było prawie takie same, jak w komnacie z Edolas.
- Gdzie my jesteśmy?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I pressing every chapters, I can find!
Oznajmiam z wielką radością, iż dnia dzisiejszego ukończyłam całą Sagę Torpid Nightmare! Oczywiście ten rozdział nie jest jeszcze "tym końcowym", bo do takowego parę dłuższych zostało...z jakieś dwa, trzy. ;-) Dzisiaj także być może rozpocznę pisanie drugiej sagi. Krótka podpowiedź odnośnie wydarzeń, a raczej słowo: Tartaros. A mianowicie mroczna gildia, trzecia z Sojuszu Balam, o której w kanonie nie podano nic więcej, że jest w gronie trzech najsilniejszych. Mam już pomysł na wstęp, postaci opisałam, wiem, na czym opierać się będzie fabuła i jak niektóre wydarzenia będą się układać (biegać po lesie z siekierą...bo niedźwiedzie ._.). Owe opisy nie pojawią się jednak wcześniej, niż po pierwszym rozdziale Sagi Bestii - bo taki jest tytuł roboczy, nad którym jeszcze pracuję. ;-)
Wiesz Alex-chan, ja cały czas czytam twego ff'a, ale na komentarze nie mam czasu... Ostatnio przerwałam czytanie jednego rozdziału w połowie i leciałam na skrzydłach wiatru do domu babuni =.=
OdpowiedzUsuńJednak przybyłam... Ma opinia pozostanie taka sama, twój styl pisania jest świetny i dopracowany, idealnie oddajesz uczucia, akcja i fabuła są świetne, a wszystko wciąga i nie wypuszcza!
Ja lubię pisać długie komentarze, ale zaraz przyjdzie mój kumpel, musimy pogrzebać miotłę...
Aha... Może ktoś to już zrobił, a może nie...
NOMINOWAŁAM TWOJEGO BLOGA DO NAGRODY LIEBSTER AWARD... więcej informacji i pytania tutaj, zapraszam:
fairy-tail-my-version.blogspot.com
A teraz idę ubrać Mariannę(miotłę) w odświętne ubrania... Czy tylko ja robię pogrzeb miotłom?
Bayoł!
Łokej czyli ty już masz nominację >.> Jedna więcej chyba ci nic nie zrobi, ne? xD
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Nagrody Liebster Award. Więcej informacji na moim blogu - http://chronicles-fairy-tail.blogspot.com/p/libster-award_4.html
Pozdrawiam!
Ps. I żeby nie był... Ja tutaj jeszcze zaglądam i czytam, więc mi tutaj nie zapominać i o mnie xD